Siódmego dnia

Tego dnia bałam się jak nigdy.

Z jednej strony towarzyszyła mi nadzieja, z drugiej – złe przeczucie.

Choć „złe” to za mało powiedziane. To była zapowiedź katastrofy.

Pamiętam to jak dziś. Ogromne zamieszanie, chaos w głowie. Stres prowadzący niemalże do omdlenia. Szybka droga do domu, w słuchawce kojący głos „będzie dobrze, daj znać…”

Nie było.

Nic nie było.

Wieczorem w jednej chwili rozbiła się cukiernica, w której tak misternie gromadziłam słodkie ziarenka dobrych chwil. Tylko niestety w pewnym czasie przestałam dostrzegać, że te ziarenka już dawno nie miały smaku. I może to dobrze, że wszystko wysypało się na podłogę.

A zrozumiałam to dopiero o drugiej w nocy, gdy już od kilku godzin było po wszystkim.

Nastąpiła cisza, nastał spokój. Żadnego żalu do nikogo. O nic.

Bo i po co. Tak widocznie miało być.

Tak na dobrą sprawę też tego chciałam. Potrzebowałam. Bo to nie była dobra droga, nie wtedy.

Ulga i poczucie swobody. Chęć doświadczenia czegoś nowego w życiu. Chęć doświadczenia ŻYCIA.

Szansa na zmianę.

Ktoś przytula. Jest. Jest dobrze.

Zmiany są dobre, o tak.

Teraz, z perspektywy czasu widzę, że czasem trzeba po prostu poczuć, jak wszystko się wali, kończy. Trzeba dotknąć wielu emocji, aby ostatecznie oczyścić się z tego, co nas hamuje i nie pozwala się rozwijać. To coś jest w nas i zawsze możemy zmienić kurs, wybrać inną drogę.

Jestem zadowolona ze wszystkich decyzji, które wtedy podjęłam i wdzięczna losowi za osoby, które wówczas postawił mi na drodze. Dzięki nim jestem teraz właśnie tu.

Może jakieś plany wyglądały inaczej, może okoliczności wydawały się inne, ale cały ten spontan, który mi wtedy towarzyszył dał mi okazję, aby doświadczyć rzeczy, które sprawiają, że człowiek mimowolnie się uśmiecha.

I pisząc ten tekst przesyłam do was swój szeroki uśmiech – pamiętajcie, że wszystko ma swój czas, wszystko ma swój cel. A uśmiech zbliża ludzi do siebie, nigdy nie wiadomo, kto się w nim zakocha.

Jak masz z kimś być, to podobno i tak będziesz. Wtedy, gdy ktoś wreszcie odpowie twierdząco na twoje pytanie.

Siódmego dnia dostałam szansę

2 thoughts on “Siódmego dnia

  1. jeden z moich ulubionych fragmentów:
    „Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem:
    jest czas rodzenia i czas umierania,
    czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
    czas zabijania i czas leczenia,
    czas burzenia i czas budowania,
    czas płaczu i czas śmiechu(…)”
    Koh 3, 1-11

    ostatnio wróciłam do tej „Ksiązki” ;)
    może też dostałam szansę :))

    1. Codziennie dostajemy nową szansę. Chociażby na to, żeby nie zmarnować kolejnego dnia.
      Dobry cytat!
      Pozdrawiam :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.