Bom dia, Madeira!

Nasza podróż rozpoczęła się od wyprawy do Warszawy. Już na dzień dobry w swoje szpony złapały mnie drzwi w pociągu, na szczęście niegroźnie ;) Nieźle się zaczyna – pomyślałam. I się zaczęło…

.
[Uwaga. Materiał jest chroniony prawem autorskim]

.

W stolicy, której funkcjonowanie absolutnie nie jest mi bliskie, mieliśmy spędzić wcale nie tanią noc. Obeszliśmy na około chyba całe śródmieście, żeby dotrzeć do celu znajdującego się zaledwie dwie ulice od Złotych Tarasów – pięć minut na piechotę… O mały włos okazałoby się, że jednak nie mamy gdzie spać. Ale w końcu się udało. Zmęczeni i w podłym humorze udaliśmy się z walizkami po schodach na górę. Wysoko. Bo winda… hmmm… nie istniała.

Ale za to widoki nocnej Warszawy poprawiły nam humor.

IMG_0766+sygn

Półprzytomni ruszyliśmy nad ranem rozpocząć dzień na Chopinie, skąd wylatywał nasz samolot. Ja rozumiem, że jestem wystrzałowa, ale żeby witać mnie jakąś dziwną kontrolą na śladową ilość materiałów wybuchowych… tego jeszcze nie było. Zapowiadały się więc piękne wakacje!

IMG_0778+sygn

Tak sobie lecieliśmy i lecieliśmy, czas się trochę dłużył.

IMG_0830+sygn

Aż w końcu, gdy frunęliśmy sobie spokojnie nad oceanem, pod nami zaczął wyłaniać się ląd…

IMG_0840+sygn

Po pięciu godzinach lotu wylądowaliśmy na Maderze, na jednym z dziewięciu najtrudniejszych lotnisk na świecie (dziesiąte zostało zamknięte) a drugim w Europie – Aeroporto da Madeira FNC, niedaleko Funchal. Pogoda była wymarzona, więc delikatnie usiedliśmy na pasie wychodzącym w ocean, ustawionym na wielkich betonowych słupach. Ale nie na tym polega trudność, gdyż lądowanie wymaga dokonywania gwałtownych skrętów tuż nad ziemią, aby z jednej strony ustawić się odpowiednio na pasie a z drugiej – nie wbić się w okoliczną górę. I jeszcze do tego uważać na nieprzyjazne wiatry, które znoszą maszynę w kierunku katastrofy.

Tak, znowu ktoś bił brawo.

IMG_1579+sygn

Po odebraniu bagaży przestawiliśmy zegarki o jedną godzinę do tyłu i niezwłocznie zapakowano nas do autokaru. A wysiedliśmy z niego… w raju!

IMG_1048+sygn

Hotel Quinta do Lorde jest położony na Półwyspie św. Wawrzyńca (wschód wyspy). Można powiedzieć, że na odludziu, końcu świata i w ogóle. Ale cały kompleks hotelowy jest swego rodzaju miasteczkiem, w którym oprócz małych kameralnych budynków hotelowych znajdują się restauracje, sale konferencyjne i bankietowe, kościółek, w którym czasem odbywają się śluby, marina dla jachtów, sklepy, centra informacji i wycieczkowe, a do tego trzy baseny, w tym jeden 3-poziomowy z wodospadami i kamienista plaża. A ponadto place, skwerki i tarasy widokowe. Całość na bardzo wysokim poziomie, zdecydowanie zasługuje na przyznane pięć gwiazdek – zarówno pod względem wyglądu i wyposażenia, jak i obsługi, która jest zawsze pomocna a nigdy nachalna. Wszyscy świetnie mówią po angielsku. I najważniejsze – jedzenie: pierwsza klasa!

IMG_1023+sygn

(marina)

IMG_1003+sygn

(teren hotelowy)

IMG_0994+sygn

Właściwie opowieść o miejscu należałoby rozpocząć od przedstawienia kilku najważniejszych informacji o wyspie. Madera jest portugalską wyspą wulkaniczną, położoną na Oceanie Atlantyckim na wysokości Maroka, powyżej Wysp Kanaryjskich. Jej powierzchnia to zaledwie ok. 740 km kw. (dł. 57 km, szer. 22 km).

.

Stolicą wyspy jest miejscowość o nazwie Funchal, położona na południu. Jako region autonomiczny, Madera ma swojego szefa i parlament (budynek obrad nazywany jest przez miejscowych ‚camembert’, ze względu na swój serowy kształt).

 

Z uwagi na panujący klimat, Madera jest wyspą wiecznej wiosny. Rośliny znajdują się tu przez cały rok w różnych fazach rozwoju – jeśli jeden krzak kwitnie, drugi obok może już owocować a trzeci na przykład dopiero zajmować się swoimi liśćmi i ani myśleć o owocach. Wszystko tu dzieje się swoim rytmem. Natomiast bardzo częste zmiany pogodowe to już inna bajka… czasami w ciągu godziny z upału robi się straszna duchota albo znaczne zachmurzenie (zwane tutaj ‚kaskiem’), szczelnie przykrywające błękit nieba. Albo odwrotnie – wstajemy i wieje, jest brzydko, a dwie godziny później praży słońce. Jest to często nieprzewidywalne.

O zaznaczonym na czerwono Półwyspie św. Wawrzyńca jeszcze Wam później napiszę. Wybierzemy się wspólnie na mały spacer po tym terenie, obejrzymy razem piękne widoki.

Pojedziemy również kolejką linową do ogrodów tropikalnych.

A tymczasem do zobaczenia! :)

.