O wyższości wody nad wodą

Dziś będę porównywać wodę. Ale nie jakąś tam butelkowaną. Termalną! A raczej otoczenie, które sprawia, że się chce (albo i nie) w tej wodzie moczyć własny odwłok.

Pierwsze termy, w których byłam w Polsce, zresztą całkiem niedawno, to kompleks BUKOVINA w Bukowinie Tatrzańskiej.

Mają fajny, duży i bezpłatny parking, na który zjeżdża się w dół wprost z ronda przez inny (mały) parking. A spokojna okolica i piękne widoki z pewnością dodają uroku całej wycieczce. Do tego dopołudniowa pora daje nam swobodę poruszania się, bo dzikie tłumy to zdecydowanie nie nasze klimaty. Wysiadamy więc z auta i wchodzimy.

2013-11-09 12.07.27

1. Ceny nie najniższe, ale da się przeżyć. Nam najlepiej odpowiadał karnet całodniowy, bo średnio w termach spędza się do trzech godzin a przy naliczaniu czasowym nie miało by to większego sensu. Może w innym czasie (np. letnim) oferty będą korzystniejsze. W każdym razie dostajemy ‚zegarek’ i idziemy dalej.

2. Przebieralnie koedukacyjne, fajna sprawa. Szczególnie jak się jest w więcej osób lub rodzinnie. Coraz częściej się już z tym spotykam nawet na zwykłych basenach. Rząd, w którym chcemy mieć szafkę też możemy sobie sami wybrać i zaprogramować na ‚zegarku’. Wygodne, bo można całą grupą zagarnąć jakiś kącik. Przebieralni ilość wystarczająca, suszarek też. A po przebraniu się w strój – dwa osobne wyjścia na baseny, dla pań i dla panów.

3. Prysznice zaopatrzone w mydła w dozownikach. Toalety w porządku. Wszędzie pałęta się personel, by dopilnować porządku i udzielić informacji.

4. Główny basen w kształcie gitary basowej. Niezbyt głęboki, nie do sportów wyczynowych, pełen emerytów, ale można troszkę popływać. W kilku miejscach są bąbelki do masażu. Typowe jacuzzi jest osobno, jedno umiejscowione jest piętro wyżej obok restauracji, ale jest tam strasznie duszno i bywają kolejki. Wokół wszędzie są leżaki.

2013-11-09 12.57.31

5. Basen zewnętrzny – największa atrakcja. Plus za zadaszenie, dzięki czemu śnieg czy deszcz nie pada na głowę. Woda wystarczająco ciepła. Wokół las – nie krzyży – więc zielono. Do tego miejsca leżące z masażami bąbelkowymi – trochę techniki i można się wepchać gdzieś między wieloryby, które siedzą trzecią serię masażu z rzędu. Wrażenia ogólne całkiem w porządku.

6. Jedyna czynna zjeżdżalnia, którą było mi dane użytkować, kompletnie mnie nie zachwyciła. Wręcz była do bani, bo nie dość, że składania rury uwierały, to jeszcze agresywnie migające światło sprawiało, że zastanawiałam się, kiedy ten koszmar się skończy. A wylot z rury był naprawdę słaby. Bukovino, robisz to źle!

7. Jest tam jeszcze kilka innych atrakcji, również dla dzieciaków, ale ogólnie szału nie ma. Najbardziej i tak podobało mi się na basenie zewnętrznym, bo tam chociaż było czym oddychać. No i była dość ciekawa jaskinia z „rzeką”.

2013-11-09 12.44.49

Dużo gości hotelowych robi tłok. Mają prawo. Jeżeli bym tam wróciła, to dla zadaszonego basenu zewnętrznego z masażami. To był największy plus tego miejsca.

.

Drugi wypad w ciepłe wody zaplanowaliśmy już inaczej. Również w porze przedpołudniowej, gdy inni jeszcze odsypiali Sylwestra, udaliśmy się do Termy Bania w Białce Tatrzańskiej. Pod samym stokiem narciarskim Kotelnica. Nawet parking wspólny. Fajnie, bo po nartach można się zrelaksować bez konieczności organizowania jakiejś dalszej wyprawy. Odwrotnie – z termy na narty – mogło by być już fizycznie ciężko ;) Parkujemy na wskazanym przez obsługę miejscu darmowego parkingu i ruszamy.

1. Ceny inne niż w Bukovinie (dla nas korzystniejsze), wszystko troszkę inaczej zorganizowane. Trzeba sobie wybrać strefę, do której się chce iść – cichą (z większą ilością masaży, dwoma basenami zewnętrznymi i relaksacyjną muzyką), głośną lub saunarium. Można też kupić bilet wspólny na kilka stref. Dwie i pół godziny to wystarczający czas, żeby się wymoczyć, dlatego taką właśnie opcję wybraliśmy – nie ma sensu siedzieć na siłę i patrzeć, jak się palce marszczą. No i „strefa cicha” po Sylwestrze to był jedyny słuszny wybór. No ale bierzemy ‚zegarek’ i biegniemy przed siebie.

2. Szatnie – pierwsze zaskoczenie. Rząd drzwi, za nimi małe kabiny. Wchodzisz do przebieralni w pełnym ubiorze z jednej strony, a wyjść musisz w stroju kąpielowym z drugiej, wprost do pomieszczenia z szafkami. Z tym się jeszcze nie spotkałam, widać mało światowa jestem ;) Plus za pomysł, a minus za małą ilość tych przebieralni, bo nie dość, że nie ma żadnych oznaczeń czy któraś jest wolna (trzeba chodzić i popychać drzwi – może ktoś wyszedł drugą stroną), to jeszcze przy dwudziestu osobach tworzą się kolejki. A chcąc wyjść z kompleksu, również należy przejść przez te same kabiny, przez co korek robi się z obu stron, a ludzie się niecierpliwią, że im się czas kończy. Ogólnie słabo. Ale jak już się przebraliśmy w strój, przechodzimy do „lepszego świata”. Wybieramy sobie konkretną szafkę i programujemy ją zegarkiem. Wygodnie.

3. Prysznice trzeba znaleźć gdzieś piętro wyżej, ale to nie problem. Obok również są dozowniki z mydłem. Toalet kilka też się znajdzie. Do tego jedna jest w strefie cichej, co spokojnie wystarczało, by załatwić potrzeby bez kolejek.

4. Wychodzimy na baseny dziecięce z fajną małą zjeżdżalnią (oczywiście wypróbowaną;) i wyjściem na duże. Nie miałam ochoty się pchać na górę, więc sobie odpuściłam przyjemność spływania rurą. Za pomocą ‚zegarka’ dostaliśmy się natomiast do strefy cichej. A tam… raj! Tyyyyle bąbelków, że wszędzie można było znaleźć miejsce dla siebie, bez rozpychania się łokciami pomiędzy sfrustrowanymi marudami w rozmiarze XXXL. Co prawda, mało było możliwości do normalnego pływania, ale przypuszczam, że na to jest miejsce w strefie głośnej. Tu się trzeba relaksować.

2014-01-01 11.11.19

5. Bar, restauracja – można coś zjeść i się napić. Norma. Do tego wszędzie dużo leżaków. Też norma.

6. Baseny zewnętrzne – wystarczająco duże, również z bąbelkami i wodą chyba nawet cieplejszą niż w Bukovinie, fajne. Obydwa. Ale pojawił się tu także minus – brak zadaszenia. Gdyby nie to, z pewnością można by tam spędzić niejedną godzinę, patrząc na zaśnieżone stoki i zielone lasy wokół. A wiadomo, że w górach warunki atmosferyczne zmieniają się dość szybko. Ryzykowne, ale nam się udało zrelaksować. Temperatura była lekko minusowa i wokół leżał śnieg, a w tle narciarze zjeżdżali ze stoku. Bajka!

2014-01-01 11.29.25

2014-01-01 11.14.55

Pomimo fatalnego rozwiązania z przebieralniami i w sumie niewielkiej ilości suszarek, uważam, że było to ciekawsze miejsce niż Termy Bukovina. I nieco taniej nas wyszedł wstęp, chociaż akurat różnica nie była drastyczna (w przybliżeniu 1/3 średniego zestawu sushi – przy trzech osobach warto zaoszczędzić;)

.

Ciekawi mnie jeszcze, jak jest w kompleksie Termy Szaflary – jeśli ktoś wie, to pisać w komentarzach albo w prywatnych wiadomościach.

Wybaczcie jakość zdjęć, ale wszystkiemu winne są krople wody na telefonie (które zamazywały widok) i unosząca się wszędzie mgła. Bo ciemno tam wcale nie było.