Gdy adwokat broni a społeczeństwo wie lepiej

Jak aktor grający Ryśka w Klanie Ryśkiem będzie dopóki ostatnie pokolenie pamiętające ten serial nie wyginie, tak dopóki są na świecie wąskoumysłowi pożeracze chłamu telewizyjnego, adwokat będzie utożsamiany z poglądami swojego klienta.

Takie rzeczy siedzą głęboko w umysłach ludzi. Niesamowicie ciężko (choć i tak z biegiem lat coraz łatwiej) wielu osobom wytłumaczyć, że aktor odgrywa swoją rolę, gdy jest w pracy. W domu natomiast wiedzie zwykle normalne życie, często ma rodzinę i dzieci, które nie mają nic wspólnego z perypetiami serialowych bohaterów. Prywatnie imię też ma inne, o czym niektórzy zapominają. Chociaż przyzwyczajamy się, że ktoś może grać w filmach jednego typu albo zawsze robić z siebie głupka na ekranie, to utożsamianie aktora z postacią, którą gra, wskazuje na lekkie ograniczenie umysłowe. Zupełnie jak utożsamianie adwokata z jego klientem.

Ostatnio nagłaśnia się sporo spraw sądowych. Dla jednych to już powoli przechodzi w przesycenie tematem i nawet nie otwierają takich artykułów, innym natomiast nadal wiele rzeczy się w głowie nie mieści – przeżywają, czytają bzdurne komentarze pustych ludzi, karmią się cudzą tragedią, bo sami życie mają nieciekawe.

Nie rozumiem obwiniania (a w efekcie często i obrażania) adwokatów za to, że „trzymają stronę” swojego klienta. Przecież taką mają pracę! Muszą szukać takich argumentów, które będą działać na korzyść osoby, którą reprezentują – tego właśnie się od nich oczekuje. Ty też byś tego właśnie chciał! To ogromna sztuka znaleźć dobre cechy tam, gdzie inni już dawno machnęli ręką. I to wcale nie oznacza, że na co dzień wyznają takie same zasady, że kryją czyjeś występki czy „są w zmowie”.

Po prostu KAŻDY ma prawo do obrony. A adwokat ma dbać o to, by proces przebiegał rzetelnie i bez naruszenia praw jego klienta.

Poza tym nikt nie jest do końca zły, a już z pewnością jest tylko człowiekiem i popełnia błędy.

Wyobraź sobie: jeśli zostanie nieumyślnie potrącone Twoje dziecko, to sam chciałbyś wymierzać sprawiedliwość, byle jak najdotkliwiej. A co, jeśli to Twój syn kogoś potrąci? (nie mów, że się nie zdarzy, bo tego nie wiesz!) Zrobisz wszystko, żeby wykazać, że to taki dobry chłopak! Że pilnie się uczył do niedawna, że te narkotyki to tylko jednorazowo, że pomaga w domu i robi babci zakupy, a sąsiadom zawsze mówi ‚dzień dobry’. Że złe towarzystwo. Że ofiara wtargnęła na pasy, że nie było możliwości wykonania manewru, że nagle, że ciemno… Wygrzebiesz argumenty spod ziemi i znajdziesz najlepszego adwokata, byle tylko pomóc, byle wyszło na Twoje. I właśnie wtedy ten adwokat będzie szukał pozytywnych cech Twojego dziecka i możliwości wyciągnięcia go z piekła, które sam sobie (i najbliższym!) zgotował, często przez nieuwagę bądź zwykłą głupotę. Dlaczego chcesz tego prawa odmówić innym?

Za niedługo ludzie będą obwiniać producentów różowych śliskich kocyków, bo gdyby nie oni, coś mogło by się nie wydarzyć. Ale czym wtedy karmił by się plebs?