Islas Canarias [1]

Średnio pięć godzin lotu, wulkaniczny krajobraz, piękne wydmy, więcej kóz niż ludzi. To Fuerteventura. Widoki jak na Marsie, winnice otulone piconem,  niewielka ilość palm, grill na wulkanie. To Lanzarote.

Zapraszam na pierwszą z czterech wycieczek po Kanarach!

torebka chorobowa

Mam tyle do opowiedzenia, że aż nie wiem, od czego zacząć. Nie mam na tyle czasu, by opowiedzieć o każdym szczególe, ale postaram się wybrać coś najbardziej godnego uwagi. Tymczasem jedno mogę z całą pewnością napisać już na wstępie: było wyjątkowo.

Przede wszystkim Fuerteventura i Lanzarote to wyspy wulkaniczne. To już na pewno wpływa na ich oryginalność, bo ciężko o zielone tereny, do których jesteśmy przyzwyczajeni na co dzień. Ludzie też są nieco inni niż na Costa Brava na przykład. Na początek przybliżę wam kilka niezbędnych faktów dotyczących wysp.

1. Wyspy Kanaryjskie należą do Hiszpanii (waluta: Euro), choć leżą na oceanie zaledwie 100 km od wybrzeża Afryki. Na Fuerteventurze można spotkać wielu Niemców, spokojnie można się porozumieć po niemiecku. Wynika to z historii, którą na pewno streszczą wam przewodnicy, jeśli tylko zechcecie się tam wybrać i posłuchać. Na Lanzarote z kolei więcej jest Anglików.

2. Sam lot trwa – w zależności od humoru pilota i trasy – 4:25 do 4:55 h. Przesuwamy wskazówki zegarków o jedną godzinę w tył. A co do pogody – cóż… bywa różnie. Wieje. 27 stopni odczuwa się nieco inaczej niż u nas. Powietrze jest bardziej wilgotne, ale za to słońce mocniej pali (nic dziwnego – jesteśmy przecież znacznie bliżej równika, mniej więcej na poziomie Florydy). Temperatury na Fuercie się wahają – w maju pomiędzy godziną 15:30 a 16:30 jest bezwietrzny upał nie do zniesienia, a wieczory w sam raz na polar i ciepły koc. Obie wyspy mają niewielką roczną ilość opadów, dlatego występuje problem z wodą.

3. Tzw. „rdzenni mieszkańcy” – majoreros są bardzo mało aktywni, to kobiety i dzieci pracują w polu, mężczyźni leżą przed telewizorem, czekając na zarobioną żonę, która przygotuje obiad. Ale nie ma się co dziwić, skoro pensja wynosi często 1200 euro, a zasiłek 800 euro. A poza tym – jak to ujął przewodnik Jeffrey – są zbyt leniwi, by założyć własny biznes. Od tego są przyjezdni, napływowi, po co się przepracowywać. Takiego faceta można sobie w muzeum postawić i tylko oglądać, bo do utrzymywania rodziny się nie nadaje.

4. O historii, potrawach i tradycjach możecie przeczytać w byle jakim przewodniku (np. TU albo w Pascalu), dlatego nie będę się rozdrabniać – przejdźmy do kolejnego etapu opowieści.

Zarówno Fuerteventurę, jak i Lanzarote cechuje księżycowo-marsowy krajobraz. Przy kolejnej okazji wolałabym raczej zobaczyć pozostałe wyspy, niż wracać w to samo miejsce. Aczkolwiek – trzeba to jasno i wyraźnie powiedzieć – było naprawdę ciekawie!

No to lecimy!

Obejrzyj filmik: twarde lądowanie na Fuerteventurze

a właściwie lądujemy. I to niezbyt delikatnie. Zwróćcie uwagę na różnorodność krajobrazu – hotele i pustki. A potem „bum” i odbicie od ziemi, by wreszcie usiąść na kołach.

Oczywiście nie zabrakło oklasków…

Potem transfer do hotelu i możemy zaczynać wypoczynek. Wydaje mi się, że dość rozwinięte Corralejo, położone na północnym wybrzeżu obok słynnych wydm, jest najbardziej atrakcyjnym miejscem na fuerteventurskie wakacje. Można tu robić wiele ciekawych rzeczy, choć wiele też zależy od hotelu, a na mieście odwiedzać sklepy i przyjemne, klimatyczne knajpki w porcie. No właśnie, jest też port, więc wycieczki na Lanzarote czy Los Lobos zaczynamy nieopodal hotelu. To całkiem wygodne.

Skrawki plaży przy porcie również można znaleźć.

IMG_6031-0003

A chętni na pewno będą ucieszeni z możliwości opalania się wśród złotych wydm czy surfowania na różne sposoby. Ważne, aby każdy czuł się tam dobrze i w zasadzie jest to możliwe, wystarczy się rozejrzeć. No i zaakceptować nieco oryginalny krajobraz.

Na dziś Wam wystarczy tego szoku kulturowego, widzimy się niebawem!

.