Podsumowaniem niech będzie Uniwersalny Słownik Tunezji dla Początkujących Turystów from Poland.
BAKSZYSZ – napiwek, który sprawia, że pani sprzątająca robi z prześcieradła zwierzątko, a do drinka dodają Ci słomkę lub parasolkę – zależy ile dinarów dasz; bez tego nie przychodź drugi raz jeść w tej samej restauracyjce, bo będą bardziej „gościnni” niż sami Polacy; także pan kierowca w wycieczkowym autokarze szerzej się uśmiechnie na błysk pieniążka.
CREPS – naleśnik z czekoladą; dobry ale mały ;)
CZAS W TUNEZJI – pomimo różnych dziwnych informacji, jakie plączą się po serwisach informacyjnych, wybierając się tam latem przesuwamy zegarek o godzinę wstecz.
DINAR – waluta tunezyjska; nie wolno jej wywozić ani zgubić kwitów z kantoru, celnicy czasem przeszukują portfele, a zaraz potem, za wszelkimi kontrolami lotniskowymi w barze otrzymujemy resztę w dinarach – na pamiątkę.
JĘZYK – generalnie każdy, dla opornych na naukę proponuję przyswojenie sobie tylko jednego zwrotu: „No, thank you!” – powinno wystarczyć w prawie każdej sytuacji.
KOBIETY – Tunezyjki w większości chodzą okryte długimi szatami, ale często w sposób „europejski”, najmodniejsze noszą chusty drogich firm. A turystki? jasne, że blondynki mają ogromne powodzenie, tak jak wszyscy naiwni turyści, którzy zostawiają tam kasę za zupełnie nie przydatne drobiazgi. A już jak wisi na szyi aparat i widać brak opalenizny (znaczy, że nowi turyści), to znacznie trudniej opędzić się od handlarzy i złodziei.
KOTY – chodzą wszędzie, są dzikie, nieokiełznane… gdy widzą jedzenie mogłyby chyba oczy wydrapać, byle je dostać; ogromne ich ilości świadczą o tym, że kotów się tam nie przerabia na kotlety.
MEDINA – wydzielony obszar w mieście, wieczny bazarek, gdzie złodzieje nie śpią, mięso sprzedaje się bez lodówek, a wszędzie dookoła słychać „Polska, dobra cena, za darmo!”; jedyny sposób, żeby spokojnie przejść tamtędy to zachować kamienną twarz i nie rozglądać się na boki, a już tym bardziej nie należy wchodzić, jeśli nie jest się zainteresowanym długą pogawędką; tam należy pilnować wszystkiego, łącznie ze sobą nawzajem.
MĘŻCZYŹNI – to oni są najbardziej widoczni wszędzie, co zapewne świadczy o ich pozycji w rodzinie, społeczeństwie; gdzie się na nich nie natkniemy, powtarzają to samo: „Where are you from?”, „What’s your name?” czy „Hi, how are you?” będące zachętą do dalszej rozmowy prowadzonej w znacznie bardziej nachalny sposób niż u nas.
MUZYKA – trzeba się do niej przyzwyczaić, nie jest to łatwe. Uzupełnia ją drżący śpiew, który naprzemiennie śmieszy, wprawia w osłupienie i drażni – przynajmniej mnie.
PIWO – Celtia lub Heineken – wybieraj… ja i tak wolę colę.
PSY – nie spotkałam żadnego, boję się pomyśleć, z czego był sos na obiad…
RAMADAN – muzułmański miesiąc postu, który oznacza co najmniej dziwne godziny pracy, brak dostępnych rozrywek przed zachodem słońca i – jako że to słownik dla Polaków – trudności z kupnem alkoholu w sklepach; przed wykupieniem wyjazdu najlepiej sprawdzić, czy nie napatoczymy im się w trakcie świętowania, bo wiadomo, że należy to wówczas uszanować i liczyć się z ograniczeniami.
SUK – targ. Trzeba się zdecydowanie targować – jak wszędzie na tych terenach. Podajemy swoją propozycję kwoty, często ponad połowę niższą, zależy od produktu i nieznacznie podczas dyskusji podnosimy; wersja dla odważnych i szybko uciekających: po wylicytowaniu spróbujcie wyjść grzecznie informując, że jednak nie chcecie kupować…
TAXI – tylko żółte i tylko z numerem na boku!
WODA – nie jest tak toksyczna jak w innych tego typu krajach, można nią normalnie umyć zęby, a tym bardziej umyć twarz; nie wiem skąd te wszystkie plotki – klątwa faraona dopada głównie w państwie faraona.
Wszelkie dodatkowe komentarze odnośnie wakacji w Tunezji są chyba zbędne. Znacie moje zdanie na ten temat i wystarczy. Ale przyznać muszę, że opaleniznę po dniu na basenie miałam rewelacyjną! ;)
Dla zainteresowanych:
Na ten temat wypowiadał się też kiedyś Kominek na swoim blogu: kominek.blox.pl. Negatywnie o Tunezji także pisała Eumenida na blogu: niechzyjebal.blog.onet.pl (notka polecona przez Onet), więc, jak widać, nie jestem sama ;)
[edit: linki zostały usunięte z tego tekstu, bo blogi już niestety nie istnieją]