Fuerteventura, ze swoim specyficznym krajobrazem z pewnością intryguje. Określiłabym go jako wulkaniczno-stepowo-pustynny. To warto zobaczyć na własne oczy.
Jak już napisałam (TU), Fuerta słynie z dużej ilości kóz oraz nietypowych widoków. Nie ma tam w zasadzie takich miast jakie sobie wyobrażamy. Gdzieś pomiędzy wulkanami, w interiorze, ukryło się kilka małych miasteczek, zasypiających razem z kurami. Tylko nadbrzeżne miejscowości nocą tętnią życiem, jednak nie jest ich zbyt wiele.
Jedno z nich – Corralejo – było mi dane poznać bliżej. Zobaczcie jak tam jest!
Słynne wydmy przy wjeździe do Corralejo (północna część wyspy).
Kierowca nie powinien był dostać napiwku za te smugi na szybie ;)
Swoją drogą, nie rozumiem tego zwyczaju. Jedzie taki chłopina, nie odzywa się nawet na hiszpańskojęzyczne 'zaczepki’ i zapytania, wyraża swoje niezadowolenie, że przeszkadza mu się w sjeście, dostaje za pracę normalną pensję, a na koniec jeszcze wymaga napiwków. Na Cyprze z chęcią płaciło się dodatkowo kierowcy jeepa, który był jednocześnie przewodnikiem na safari, zagadywał, fajnie organizował postoje. A tu… niech już będzie, że tradycja.
.
Fotka poniżej pokazuje Corralejo jako raj dla kitesurferów. I innych surferów także.
Jak widać, fotoradary nie prześladują tylko w Polsce. Jeżdżą za nami w świat!
.
Poniżej nieco niefortunne, ale jedno z niewielu ujęć drogi do portu. Sklepy, sklepy, everywhere!
Wszędzie niskie zabudowania i niewielkie samochody. I stosunkowo niewiele palm.
.
A oto port. W zasadzie jego kawałek.
Stąd można się wyprawić w ciekawe rejsy.
.
A tu… portowe knajpki. W chłodny majowy wieczór.
Osłonięte od wiatru, z prawdziwymi, ognistymi lampami. Rewelacyjny klimat.
.
Kolejne spojrzenie na Corralejo, tym razem na niewielką plażę przy porcie:
Nawet pan z wiosłem się załapał. Biedak, namachać się musiał.
.
Tu już dwaj płyną po obiad dla Zapomnij:
Świeża ryba musi być. Nie ma lekko. Płacę – wymagam.
.
Ostatnie spojrzenie na port z daleka i idziemy dalej, bo Fuerteventura czeka!
.
Ale jeszcze troszkę poczeka, bo chciałabym zwrócić uwagę na różnice pomiędzy tym, co w hotelu a tym, co poza nim. Chodzi mianowicie o zieleń. Porównajcie sami.
Na drzewach rosną banany i inne dziwadła. Krajobraz uzupełniają kaktusy i pięknie kwitnące kwiaty. Wszystko jest codziennie podlewane. No nie da się ukryć, że jest znacznie bardziej zielono. To sprzyja wypoczynkowi.
.
I papugi, koty czy jeżyka także można spotkać…
Poza z cyklu: „masz jakiś problem?”
Cóż, problem jest w zasadzie taki, że nie ma już miejsca na kolejne zdjęcia.
Dlatego na wycieczkę do interioru zapraszam następnym razem.
Adiós.