Może sen przyjdzie, może mnie odwiedzisz…

„Męczą lub dają odpocząć. Są twoje. Czasem ukojenie, czasem paranoje. Sny…” /WWO/

Kompletnie nie postrzegam zjawiska snu jako zbioru przepowiedni czy wróżb. Nie traktuję ich też zupełnie serio, nie tłumaczę sobie. Nie wiem, czy sny są przeznaczeniem. Po prostu są. Jedne przyjemne, inne mniej. Zdarza się natomiast, że śni mi się ktoś, kogo następnego dnia spotykam albo że śnię o kimś, komu w minionym dniu poświęciłam wiele myśli i uwagi. Sny często są bowiem odzwierciedleniem podświadomości i tego, co w nas głęboko siedzi. Zdarzyło się też kilkakrotnie, że śniłam o kimś a ten ktoś o mnie w tym samym czasie, ale były to zwykle relacje wyzwalające w nas obojgu duże emocje. Bo „są osoby, które się pamięta, i osoby, o których się śni”, cytując Zafona. Zazwyczaj jednak nie kształtuję swojego życia w oparciu o to zjawisko. Sen jest po prostu balsamem dla duszy, jak mawiał Shakespeare, i możliwością zażycia odrobiny odpoczynku od szarej rzeczywistości.

Tadeusz Miciński napisał niegdyś, że „zapewne sen jest przedsionkiem do czegoś lepszego”. Może i jest. Pewnie tak. Czy sny o kimś lub o czymś zmieniają coś w naszym życiu? Niektóre zdecydowanie tak, bo gdy wstajemy – i uda nam się jeszcze coś odtworzyć – nasze myśli są, przynajmniej chwilowo, zdominowane przez owe minione nocne marzenia. Pewne rzeczy nawet przez cały dzień siedzą nam w głowie i podpowiadają, że może jednak warto zrobić to, czy tamto. Odezwać się, spotkać, wyjechać – cokolwiek, do czego odwagę i siłę mamy tylko w snach. Może dlatego Monteskiusz twierdził, że „sny rodzą rzeczywistość”.

Jednak Czesław Miłosz zauważył również pewną rzecz – nie zawsze chcemy ujawniać, co tak naprawdę nam w duszy gra… Czy często wam się zdarza „budzić się rano i starać się odtworzyć sen po to, żeby uporać się z podejrzeniem, że sen powiedział o nas więcej, niż chcemy na jawie wyznać”? Można by powtórzyć za Marceliną Kulikowską: „Nie widzę cię, ani nie słyszę, ale cała moja istota wypełniona jest snem o tobie…” – tylko czy chcemy w ogóle dzielić się tym z innymi ludźmi? Każdy ma bowiem swoje tajemnice, marzenia i sny, które trzyma gdzieś głęboko w sobie. Element niepewności, tajemniczości i nadziei zwykle determinuje ich wyjątkowy charakter. Chcemy, by były tylko nasze, albo też dzielimy się nimi z wybraną, wyjątkową osobą.

„Jakże dużo śnimy o tych, przez których nie możemy zasnąć”. Według Wergiliusza, „ci, którzy kochają, sami sobie kształtują sny”. Wiadomo. Bo śnią często tylko o jednej osobie. No dobrze – o dwóch: o sobie i TEJ osobie. Albo i nie często, sporadycznie. Zależy, jakie kto ma podejście. Ale śnią. Gałczyński też odniósł się do tego na swój sposób: „We śnie jesteś moja i pierwsza, we śnie jestem pierwszy dla ciebie”. Poszukiwanie bliskości i potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem tworzy w naszym umyśle niespotykane dotąd scenariusze. Jesteśmy nagle w innym świecie, mamy nowe możliwości, nie wiemy, co to strach. Czujemy się błogo, pozytywnie, chciało by się tak pozostać. I wtedy przychodzi pora pobudki. Teraz już tylko zależy od nas, co zrobimy z naszymi snami – czy dodadzą nam odwagi do działania, poprawią humor na cały dzień, czy pozwolimy im się zdołować w czołowym zderzeniu z rzeczywistością.

Miło jest, jak śni się coś przyjemnego, jednak w moim przypadku, gdy z pięknych marzeń wyrywa mnie o 9 rano paskudny budzik, jestem nie do życia. Czuję się, jakbym pracowała do późnych godzin nocnych i nie miała kiedy się wyspać. „Jakby się dobrze spało, gdyby tyle kolorowych myśli przez głowę nie wiało”! – chciało by się rzec, jak uczyniła to kiedyś Kazimiera Iłłakowiczówna.

 

A oto co znalazłam, poszukując inspiracji do niniejszego wpisu – Jan Sztaudynger, jak zwykle z humorem:

„Kto śpi, nie grzeszy, więc miła osobo, nie będzie grzechu, gdy prześpię się z tobą” ;)

Nie wiem, czy to zasadne, by zestawiać powyższe z moim ulubionym „lepiej spróbować, niż potem żałować”. Chwila, a może to było „lepiej żałować niż nie spróbować”? W każdym razie tak mi się jakoś skojarzyło. Dla zasady jeszcze dopiszę „nie idźcie tą drogą”, a potem idźcie sobie gdzie chcecie, ja jadę na urlop.

Na koniec końców, gdy przychodzi kres na kres dzisiejszej notki, polecam piosenkę, na którą trafiłam przypadkiem, a która dała początek moim rozmyślaniom na temat snu i tego, o kim/o czym czasem zdarzało mi się śnić. A piękne mam wspomnienia…

Posłuchaj:

:*

4 thoughts on “Może sen przyjdzie, może mnie odwiedzisz…

  1. Ciekawy przegląd tematu pośród dzieł kultury.

    Ja traktuję sny jak filmy. Moje sny są bardzo dynamiczne, pełno w nich przygód i akcji (często nierealistycznej), można wyróżnić w nich bohaterów. Interpretowanie czegoś takiego inaczej wydawałoby się w moim przypadku dość zabawne :D.

    1. Ja po dynamicznych snach wstaję tak wykończona, jakbym faktycznie za kimś goniła czy gdzieś uciekała. Takich snów to już w ogóle nie interpretuję, bo nawet już nie mam na to siły :D Ale nie zmienia to faktu, że są i tacy, którzy próbują odczytywać wszystkie swoje sny. Z różnym skutkiem. Dziś mi się śniło, że siedziałam na geografii w liceum, po czym zadzwonił mój telefon, wstałam, wyszłam żeby go odebrać i dowiedziałam się, że mój klient został uniewinniony. I to wcale nie oznacza, że tęsknię do czasów szkolnych albo że jestem przepracowana… ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.