Zdrowie mieć, by chorować móc.

Tak to już w tym kraju jest. Odprowadzamy miesięcznie składki na NFZ, zdrowie towarzyszy nam nieraz długie lata, ale gdy nagle przydarzy się chrypka, grypka i wirusik, zaczynają się schody.

Kiedyś nie miałam takich problemów. Dzwoniłam do przychodni, mówiłam, że potrzebuję wizyty, na wczoraj niemalże. Pani mówiła, że nie ma mnie gdzie wpisać w zeszycik, ja na to, że sprawa pilna i gorączka wysoka. Zawsze skutkowało natychmiastowym przyjęciem. Jak trzeba to trzeba, w końcu grunt to szybka interwencja. Teraz cała ta piękna wizja z dzieciństwa czy lat nastoletnich po prostu runęła…

Przy zmianie adresu logicznym posunięciem była także zmiana przychodni. Na początku studiów pojawiłam się tam tylko raz – po zwolnienie z zajęć. Nie zajęłam pani doktor dłużej niż pięć minut, toteż żaden z pacjentów na tym nie ucierpiał. Od tej pory mnie tam nie widziano, bo i takiej potrzeby nie było. Mijały długie miesiące, minął nawet rok, potem kolejne długie miesiące. Dopadła mnie choroba – silna, nagła i upierdliwa. Zadzwoniłam w czwartek rano, że potrzebuję pilnej wizyty, bo fatalnie się czuję. Nie ma miejsc. Ale ja potrzebuję, naprawdę źle się czuję. Na poniedziałkowe popołudnie mnie może ewentualnie wpisać. Pięć dni?! Do poniedziałku to albo umrę, albo wyzdrowieję całkowicie. No to o 14 dzisiaj, może pani doktor się zgodzi przyjąć…

Zaczęło się. Pojawiłam się. Owszem, zgodzi się, ale nie teraz, trzeba czekać. Tak sobie siedziałam, czekałam. Oglądałam jak mamuśki kichają i kaszlą na ryczące im na rękach niemowlaki (zresztą kto by nie ryczał, jakby poubierano go we wszystkie możliwe kurtki a w przychodni chyba ze 30 stopni). Tatusiowie się przyglądają. Dwaj gimnazjaliści bawią się dzwonkami ultradźwiękowymi a mnie już od tego wszystkiego głowa pęka. Pocieszeniem była godzina zamknięcia przychodni… coraz bliżej, więc już niedługo. Ale gdzie tam! Dwie staruszki musiały się wepchać, bo one już tyle czekają! (czym jest ich marne pół godziny w stosunku do moich kilku godzin). Pogaduchy sobie przyszły urządzać z lekarką. Dopiero sporo po czasie zamknięcia i po interwencji personelu, że to za długo trwa (normalne, że panie też chciały iść do domu), udało mi się wejść do gabinetu. Po tylu godzinach czułam się już niemal zdrowa, bo bardziej chora już być nie mogłam, więc postęp musiał iść w drugą stronę. Wysłuchałam milionów opowieści starszych pań, które towarzysko przyszły na spotkanie w znajomym gronie. Kawki i herbatki tylko brakowało. Obejrzałam sytuacje jak młode mamy ani na chwilę nie oddawały dziecka pod opiekę tatusiowi, bo one wszystko zrobią najlepiej. Kichając i prychając w twarz maluchowi. Powodzenia.

Refleksje? Narzekamy, że lekarz nie ma dla nas wiele czasu podczas wizyty. Dzieje się tak albo dlatego, że ma mnóstwo pacjentów i chce wszystkich przyjąć, by wyrobić normę, albo z powodu gadulstwa staruszków, którzy przychodzą nie tyle z chorobą (bo w tym wieku większość już jest przewlekle chora), a z powodu samotności, która doskwiera im w czterech ścianach. Muszą z kimś pogadać, wyżalić się. W końcu ileż można radyjka słuchać. A my, odprowadzający składki, chorujący raz na długi czas, nie mamy nic do gadania. Nie ma miejsca i tyle! Z niektórych usług medycznych z NFZ zrezygnowałam już dawno. Jakość żadna, tylko się naczekać trzeba. Może by tak pójść o krok dalej i pieniądze miesięcznie odprowadzane za nic i na nic gromadzić sobie na koncie? A kosztami cięższych chorób mogłoby się zająć państwo (piękna utopijna wizja). I w razie przeziębienia zapłacilibyśmy sobie sami za leczenie, a nie denerwowali się, że tabuny babć wyrzucą nas z kolejki, bo one siedzą od samego rana, notabene mając ostatni numerek.

Jeśli Wasze babcie/mamy/żony przychodzą do lekarza towarzysko, to może warto by było pomyśleć o jakiejś rozrywce dla nich? Tak żeby na co dzień miały się czym zająć? Jak nie wnukami, to chociaż spotkaniem w jakimś miłym gronie. Ewentualnie można nauczyć obsługi komputera i włączyć Demotywatory…  Byle też nie wysyłać na zakupy do hipermarketu. Nie mam więcej pomysłów, może macie jakieś?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.