nasza-przeszłość

Wszyscy chyba wiemy o jaki sławny ostatnio portal chodzi, nie trzeba go dokładniej przedstawiać ;] Dlatego też nie użyłam konkretnej nazwy. W sumie był on dobrym pomysłem. Był… i nadal jest?. Bo jak widzę, że robi się z tego druga „fotka”, na której 12-latki prezentują takie zdjęcia, że niejeden dorosły by się ich wstydził, to ja dziękuję…

Najbardziej mnie śmieszy, jak ktoś fotografuje się na tle jakiegoś zielska, kupy kamieni albo innych śmieci i podpisuje np. „To ja z rodziną w Egipcie” – a w domyśle: „zazdrośćcie mi wszyscy mojego statusu materialnego i przystojnego męża”. Tu się chyba jakieś kompleksy z lat szkolnych ujawniają… To dopiero wyścig szczurów! Trzeba przecież pokazać, kto się najlepiej wykształcił, ma najwięcej kasy, najszczęśliwszą rodzinę i najdrożej urządzony dom. Już sobie wyobrażam, jak niektórzy się teraz oburzają. A proszę bardzo! Ale to właśnie oznacza, że i tak mam rację…

Udostępniamy nierzadko bardzo szczegółowe informacje o sobie. Wiek, miejscowość, szkoły, zdjęcia, numer telefonu… Robimy to bezmyślnie, czy z premedytacją? Na siłę szukamy kontaktu? A przecież można między sobą przesyłać wiadomości prywatne z różnymi informacjami. Zachowujemy się nieraz, jakbyśmy nie zdawali sobie sprawy z zagrożeń, jakie czekają na nas w Internecie.

Kolejna kwestia. Znajomi. „Bo ja mam 635 znajomych, a ty tylko 79” – żałosne i chyba nie wymaga komentarza. Ja się nie boję odrzucać zaproszeń jak niektórzy. Ale robię to tylko, kiedy kompletnie nie kojarzę danej osoby lub znam tego kogoś, a on mijając mnie po drodze lub stojąc koło mnie w autobusie udaje, że mnie nie zna. I po co mi taki „znajomy”? Takie żebranie o znajomość lub tzw. „zbieranie pokemonów” nie jest w moim stylu. Nie było i nie będzie.

No dobra. Ponarzekałam, teraz czas na zalety. Odnalazłam kilka osób, z którymi urwał mi się kontakt daaawno temu. Zobaczyłam, jak wyglądają teraz te „dzieciaczki” z podstawówki. Większości bym nie poznała. No chyba, że kogoś czasem widuję, ale wszyscy są przed maturą tacy zabiegani… Zawsze można zobaczyć, kto sobie nową fryzurę zrobił, zmienił styl ubioru lub na jakiej imprezie się bawił – wszystko w ciągu kilku godzin po fakcie można znaleźć w galeriach. No cóż… moja galeria (przyznam, że skromna) i wszelkie informacje są dostępne tylko dla wybranych, więc przykro mi bardzo, ale nie wszyscy mają to „szczęście” (?) zobaczyć jak zmieniłam się w ciągu ostatnich kilku miesięcy… Ale blondynką jestem nadal. I dobrze mi z tym! ;)

Jest jeszcze jeden plus… Można poznawać nowych ludzi. Można wejść na profil uczelni, wybrać sobie studenta i wypytać jak wygląda sytuacja na danym kierunku. Oczywiście jeśli mamy w sobie na tyle odwagi i osoba, do której napiszemy będzie chciała nam jakichkolwiek informacji udzielić. Ale ryzyko jest zawsze i wszędzie.

No i co? Więc ów sławny portal jest złodziejem czasu i szkodnikiem czy pożytecznym stworzonkiem?

Hmmm… Chyba lepiej, że jest, niż by go miało nie być.

[tekst powstał w 2008 roku, gdy coraz więcej osób zaczęło korzystać z jednego z największych w tamtym czasie portali społecznościowych w Polsce. Oj dużo się zmieniło od tamtego czasu…]