Kino bez limitu – Górski i Poirot

Od niedawna jestem szczęśliwą posiadaczką karty Unlimited do jednej z sieci kinowych. Dzięki takiemu abonamentowi mogę oglądać filmy 2D bez limitu i bez dodatkowych opłat. Dlatego też rozpoczynam nową serię tekstów – „Kino bez limitu”. Podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami co do obejrzanych filmów.

Na „Listy do M 3” poszłam jakiś czas temu (płacąc promocyjnie 15 zł) i pieniądze jak pieniądze, ale czas bym wykorzystała zdecydowanie inaczej. Rozczarowanie było znaczne, zdecydowanie wolałabym odbyć to spotkanie towarzyskie na kawie niż w kinie – mimo, że przecież pierwsze dwie części przypadły mi do gustu jako miłe, lekkie, przyjemne. W związku z tym – po pierwsze – zdecydowałam, że aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, fajnie byłoby mieć możliwość bezstresowego chodzenia na większą ilość filmów (24 zł za bilet za 20 minut reklam i 100 minut nudy to trochę słabo) i stąd pomysł na abonament, a po drugie – recenzji „Listów…” wam oszczędzę, bo szanuję również i wasz czas.

Dlatego zacznę od innego polskiego filmu…

.

Czy film „Najlepszy” jest taki najlepszy?

Jest.

I na tym mogłabym zakończyć tę moją opinię, ale jeszcze Wam dodam, że J. Gierszał gra głównego bohatera naprawdę genialnie a cała (realna przecież) historia Jerzego Górskiego opowiedziana jest niezwykle przekonująco. To niezwykły film o tym, że jeśli ma się cel, można osiągnąć wszystko. I o tym, że nasz los jest w naszych rękach. A także o tym, że jak człowiek sobie sam w głowie właściwie poukłada, to wszystko inne mu się ułoży… Motywujące.

Jest to film bardzo dynamiczny, potrafi zaciekawić. Znakomicie zrealizowany. Polacy potrafią zrobić coś niezwykłego, co do tego nie mam wątpliwości. Czasem tylko, oglądając polskie „komedie”, odczuwam niesmak. A tu wszystko było adekwatne. Po prostu dobre. Ale po co ja wam będę tu gadać, rezerwujcie bilety, bo warto! Ocena na Filmweb.pl (8.2/10) mówi bardzo wiele…

Zwiastun:

.

A jak popełniono „Morderstwo w Orient Expressie”?

Ładnie, ale bez szału. Jeśli ktoś jest fanem książek Agathy Christie i ich głównego bohatera, Herculesa Poirot, to będzie zapewne bardzo zadowolony. Nieuświadomionym powiem tylko, że w tych dość specyficznych powieściach przez większość stron wlecze się jakiś pozornie nie trzymający się kupy zlepek zdarzeń, by na koniec niespodziewanie detektyw Poirot mógł rzucić czytelnikowi rozwiązanie w postaci ogromnej dawki informacji, jak już tak naprawdę nikt nie będzie tych informacji do niczego potrzebował. Ja z kolei jestem zwolenniczką innej budowy kryminałów – w których myśli się w trakcie czytania i samemu próbuje łączyć wątki. Gdzie równolegle z bohaterem poszukuje się rozwiązania i na koniec widzimy, na ile sprawdziła się nasza analiza. Czegoś takiego tu na próżno szukać, ale taka już specyfika pani Christie.

Film ma imponującą obsadę (m.in. Michelle Pfeiffer, Johnny Depp, Judi Dench, moja ulubiona Penelope Cruz), ale mam wrażenie, że trochę niepotrzebnie. Ponadto doszukałam się paru nieścisłości, a może uproszczeń – na przykład gdy Poirot pije herbatkę z jedną z pasażerek. Napój musiał już być zimny, bo nie leciała para z filiżanek… a oni zapewne byli bardzo rozgrzani, bo w cienkich strojach siedzieli sobie na mrozie przy stoliku i rozmawiali jakby nigdy nic. Z ust też nikomu para nie leciała, gdy mówił stojąc na zewnątrz. Momentami efekty dawały wrażenie totalnego oderwania od rzeczywistości, ale tu powiedzmy że mógł być to celowy zabieg a nie przekombinowanie na siłę.

Podsumowując: szału nie ma, niczego nie urywa. Trochę momentami odbiegałam myślami od fabuły i mam wrażenie, że niczego nie straciłam. Tym bardziej, że znam poprzednią wersję filmu i jakoś ona mnie chyba trochę bardziej przekonała. Ale widoki (szczególnie w Stambule) są zachwycające.

Jeśli uwielbiacie Agathę Christie, to zapewne wyjdziecie zadowoleni. A jeśli jej nie znacie, to polecam opcję Unlimited, bo można sobie pójść na cokolwiek i nie będzie żal wydanych pieniędzy, jakby coś… ;)

Zwiastun: