„Grzech” – Max Czornyj (2017)

Świadomość, że ktoś jest obecny, choćby w sąsiednim pomieszczeniu, jest niezwykle pomocna przy czytaniu tej książki. Pod warunkiem, że jest to obecność, o której wiesz. Osoba, którą znasz…

Czytając „Grzech” w samotności, możesz poczuć gęsią skórkę na rękach, a gdy zaczniesz mieć zjeżone od emocji włosy i do tego nie mając do kogo się akurat odezwać, może się zrobić trochę nieswojo. Potem przyjdzie etap niczym w dzieciństwie – wystawienie stopy spod koca będzie ryzykiem. Zapal sobie jeszcze jakieś świeczki i doznania gwarantowane! Zapamiętasz ten wieczór na długo…

Przesadzam? Może tak. Sprawdź.

Ale zapewniam, że przyjdzie taki moment, że zastanowisz się, czy jednak na pewno chcesz wyjrzeć nocą przez okno.

Nie czytałam żadnych recenzji „Grzechu”, bo raczej nie robię tego przed opublikowaniem własnej opinii. Nie chcę się sugerować, żeby nie przenosić tu czyichś wrażeń. Do przeczytania skusił mnie Lublin i w sumie nie żałuję, bo nie był to czas stracony.

Plusy:

  • miejsce akcji: Lublin – cudownie było sobie przypomnieć te tereny, Lublin zawsze będzie na wyjątkowym miejscu w moim lodowatym i nieczułym serduszku;
  • ciekawe i rozbudowane słownictwo – w dobie hitów, w których scenariuszu króluje parę słów na „k” i na „p” jako substytut każdej części mowy, takie coś się ceni;
  • świetny i dopracowany pomysł – wszystko było całkiem spójne;
  • kilkakrotne zaskoczenie w trakcie czytania i fajnie budowane napięcie, tajemnicza atmosfera;
  • zbrodnia i jej okoliczności dobrze i precyzyjnie opowiedziane;
  • duży plus za znajomość polskich realiów oraz fachowego i adekwatnego nazewnictwa (a nie amerykańskiej bajeczki śledczej jak w większości kryminałów);

Opisy zbrodni były momentami bardzo mocne. Mimo, że różne rzeczy w aktach już oglądałam, włącznie z filmem z sekcji (widziałam również film „Farma umarłych”), to jednak troszkę się krzywiłam na te niezwykle realistyczne obrazy. I przy tym wszystkim przeraża mnie, że ktoś może mieć tak bogato rozwiniętą wyobraźnię, aby wykreować takie rzeczy. Z drugiej strony ciekawi mnie, co było inspiracją do napisania tej książki. Choć może lepiej nie wiedzieć? ;)

Zakończenie mnie nie zaskoczyło właściwie w ogóle, ale w tym też może być metoda, że czytelnik sukcesywnie, wraz ze śledczymi, odkrywa rozwiązanie zagadki. Chciałabym zobaczyć wersję filmową „Grzechu”. Ale pod warunkiem, że film taki ukaże najtrudniejsze momenty w możliwie najbardziej subtelny sposób.

No i na koniec, celem podsumowania – czekam z zainteresowaniem na kolejne części :)