…gdyby mnie nie było? Jak by to było gdyby się nie wydarzyło? /DKA/
Ostatnio widzę często tę piosenkę na profilu jednej ze znajomych mi osób. Sama lubię ten utwór i czasem sobie go włączę, by powspominać stare dobre szkolne czasy, ale ostatnio jego tekst dał mi do myślenia.
Bo jak by to było gdyby mnie nie było?
Pewnie nijak.
Prawda jest taka, że pomimo wielkiego grona znajomych, jakie większość z nas ma wokół siebie:
- co najmniej połowa utrzymuje z nami kontakt, bo możemy im się na coś przydać (najczęściej zawodowo, względnie poratować znajomościami), ewentualnie bo ktoś chce się pochwalić, że ma w gronie znajomych lekarza, prawnika, polityka, eksperta, finansistę czy kogoś, kto coś osiągnął i/lub nieźle zarabia (taki pseudo prestiż pt. „patrzcie jakich mam znajomych”, dla ubogich duchem) – tacy zawsze znajdą nas jak czegoś chcą, wtedy mają dla nas mnóstwo czasu… problem zaczyna się jak to my byśmy czegoś potrzebowali albo mamy jakiś pomysł, który chcielibyśmy wspólnie zrealizować. Bo przecież w dwie strony to nie działa. Ktoś kiedyś powiedział, że przyjaciół ma tylko powodzenie. Coś w tym chyba jest.
- jest kilka osób neutralnych, którym w zasadzie obojętnie, czy się z tobą znają, czy też nie;
- jest parę osób, którym przeszkadzasz, ale cię tolerują, bo są od ciebie zależni albo nie chcą otwartych konfliktów. Tym dziś oszczędzę szerszego komentarza;
- i na końcu najważniejsze i często najmniejsze grono osób – tych, którym naprawdę na tobie zależy, które się szczerze o ciebie martwią, których obchodzi twój los (a nie tylko zerkając na zegarek słuchają twojego marudzenia, żeby za chwilę pomyśleć „fajnie, że inni mają gorzej”) i które na zadane przez ciebie pytanie: „jak by to było gdyby mnie nie było?” bez zastanowienia odpowiedzą: „cholernie źle, nawet tak nie mów” tudzież: „nie wyobrażam sobie świata bez ciebie”. Tak, istnieją tacy!
Jak łatwo pomylić te grupy i ich prawdziwe intencje… ktoś udaje, że ma dla ciebie zawsze czas – co z tego że musisz się prosić o spotkanie, a ledwo zasiądzie, już się zbiera dalej albo wisi na telefonie, bo zawsze się znajdzie ktoś ważniejszy… A ktoś inny za to napisze do ciebie w nocy sms-a „czy wszystko u Ciebie OK?”, gdy od dłuższego czasu nie pokazujesz się ani na żywo, ani w internecie, ewentualnie z jakiegoś powodu ostatnio siedzisz po nocach albo po prostu źle się czujesz. Są tacy, którzy będą się wymawiali od spotkań albo nie będą odbierać telefonów w czasie, kiedy mieli potwierdzić jakiś termin, a są tacy, którzy przełożą dla ciebie plany, bo skoro chcesz się spotkać, to jest to ważne. Równowaga w przyrodzie musi być, byle tylko nie pomylić tych kilku grup ze sobą, bo można kogoś niesłusznie wyróżnić albo niesłusznie zdegradować do roli „jakiegośtam znajomego”.
Trzeba więc rozejrzeć się wokół – tylko dla nielicznych warto się poświęcać. Cała reszta niczego nie doceni a będzie tylko wymagać coraz więcej. I mimo że ciężko, trzeba się z tym pogodzić, bo choć nie znoszę niesprawiedliwości, taki już jest świat i sami go nie zmienimy. Wystarczy nauczyć się odróżnić priorytety od całej masy innych opcji i przestać wyróżniać tych, którzy na to nie zasługują.
.
„Żeby było pięknie, żeby było cicho – niech to wszystko jedno wielkie palnie licho.” /DKA/
.