I tak zawsze, aż do końca

Nie wszystko się w życiu kończy. Czasem się zmienia, rozwija bądź wycisza. Żyjąc szybko, z dnia na dzień, za pewnymi zmianami zwyczajnie nie nadążamy, nie wszystkie też dają się na pierwszy rzut oka zauważyć. A jednak postępują.

Tak właśnie może być na przykład z pracą. Chodzisz od jakiegoś czasu w tym samym trybie, jest niby fajnie, ale w pewnym momencie czujesz, że potrzeba ci czegoś więcej. Więcej swobody, a może kontroli? Względnie większej pensji? Większego zaufania czy szacunku od innych do wykonanej pracy? A może po prostu nudzi cię rutyna i potrzebujesz zrobić cokolwiek, byle nowego? Ja niby problemów z pracą nie mam, dzielnie się trzymam i jestem zadowolona, ale czasem zastanawiam się, czy może nie zrobić na przekór losowi i coś w tej materii zmienić, żeby działo się dużo nowego. W końcu u mnie zawsze musi się dziać.

Jak to powiedział Joseph Conrad – „Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem. I tak zawsze, aż do końca”.

Byle nie stać w miejscu.

„By poczuć coś do końca, zo­baczyć, co życie ma w środku.” (O. Nydahl)

IMG_8978Czasem też trzeba sobie zrobić przerwę, bez wyznaczania konkretnych terminów i ram, żeby nabrać sił i poczuć się dobrze z tym, że do czegoś wracasz. W pracy jedynym takim wyjściem jest urlop z wyłączonym telefonem służbowym, ale to nie zawsze wchodzi w grę. Ja natomiast ostatnio tak miałam z tańcem. Przez kilka tygodni nie chodziłam na zajęcia, bo – co dziwne – coś się we mnie wypalało, nie miałam w ogóle ochoty i siły, a jak już się pojawiła ochota i siła, to brakło czasu. Ta przerwa to było coś bardzo mi potrzebnego. Pojawiłam się potem jak gdyby nigdy nic, choć nie bez obaw, bo sporo mnie ominęło. Ale to było jak zobaczenie bliskiej osoby po długim czasie. Radość, radość, radość. Szeroki uśmiech na twarzy, podekscytowanie. Gdybym nie zrobiła sobie przerwy, to z pewnością nie poczułabym, jak to dobrze jest wrócić. Gdybym zrezygnowała, na pewno bym tego później żałowała, a powrót byłby bardzo trudny. Nie byłoby okazji poczuć euforii, a przecież taniec to od 14 lat (z małą przerwą) część mojego życia. Miłość, pasja. Z tym się po prostu nie walczy. I tego się nie da zapomnieć.

Często jest tak, że coś się kończy i czuję, że to dobry czas, by pójść naprzód swoją drogą, zrobić coś nowego. Czasem jednak do powyższego zestawienia dochodzi jedno dziwne przeczucie… że coś się jeszcze kiedyś wydarzy w tej kwestii. I że prawdopodobnie wtedy już się nie będę przed tym bronić…

.

Życie, uświado­mił so­bie, bar­dzo przy­pomi­na piosenkę. Na początku jest ta­jem­ni­ca, na końcu – pot­wier­dze­nie, ale to w środ­ku kryją się wszys­tkie emoc­je, dla których cała spra­wa sta­je się war­ta zachodu.” /N. Sparks/

2 thoughts on “I tak zawsze, aż do końca

  1. Bardzo cenne dla mnie jest to zdanie: „Czasem jednak do powyższego zestawienia dochodzi jedno dziwne przeczucie… że coś się jeszcze kiedyś wydarzy w tej kwestii. I że prawdopodobnie wtedy już się nie będę przed tym bronić…” Uświadomiłam sobie, że u mnie też to tak działa i u innych. Pozwala sądzić, że jeśli na ten moment czegoś nie chcę, to nie znaczy, że tak będzie zawsze. Dobrze mieć tę świadomość w negocjacjach :)

    1. Pewna osoba kiedyś mi dała całkiem dobrą radę – żeby dokonywać wyboru w oparciu o to, co w danym momencie wydaje nam się dla nas najlepsze, a później ewentualnie w miarę możliwości korygować podjęte decyzje na podstawie zmieniających się okoliczności. Bo nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć, co się wydarzy później i czy to, co wybraliśmy, będzie się sprawdzało za miesiąc, rok, 20 lat.
      Podobno każda nasza decyzja jest właściwa, bo jest nasza :)
      W mediacjach też polecam:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.