Ciesz się ze swojej pracy

albo ją zmień.

       Budzisz się rano z jedną tylko myślą: k****, znowu! Właśnie tak codziennie wita cię perspektywa pójścia do swojej „ukochanej” pracy, którą najchętniej byś rzucił, gdyby nie zobowiązania, podpisana umowa lojalnościowa, kredyty czy pozorny brak szans na zmianę. To, co z początku wydawało się fajne i ciekawe oraz ci, którzy byli tak wspaniali, że zagłaskali by cię z tej swojej dobroci, nagle zyskują nowe oblicze…

To, co robiłeś z radością – przynosi niesmak.

To, co deklarowałeś jako dobrowolną pracę dodatkową, żeby wszystkim żyło się lepiej – odbija się czkawką.

Jaki człowiek był głupi, myślisz. Nie! To inni pokazali, że nie są godni twojego wysiłku.

       A wszystkiemu zwykle winna jest atmosfera i czyjś przerost formy nad treścią. Bo komuś gdzieś w pewnym momencie zaczyna się wydawać za dużo. Wymaga. Nie od siebie, rzecz jasna, a tylko i wyłącznie od innych. Rozlicza innych z błędów, które sam popełnia na co dzień. I z każdej minuty, choćby sam nie nosił zegarka. Nie widzi żadnego problemu w swoim zachowaniu.

Miałeś tak kiedyś? A może ciągle się z tym zmagasz? NIE BÓJ SIĘ ZMIAN!

  • nie jesteś przywiązany do jednego stanowiska i do jednego pracodawcy;
  • rozmawiaj z ludźmi, mów, że planujesz zmiany – a nuż ktoś potrzebuje współpracownika, tylko nie wpadłby na to, że szukasz etatu;
  • nastaw się pozytywnie – musi się udać, kto jak nie ty?
  • i do dzieła! Rozpocznij proces zmian. Poszukuj lepszego zajęcia, tylko najpierw uwierz, że naprawdę jesteś tego wart.

       Dobrze wiem, jak ważna jest atmosfera i duch współpracy we wszystkim, co się robi. Są takie miejsca, gdzie z przyjemnością przychodzisz za darmo, a są i takie, do których nie chcesz trafić nawet za wyższą stawkę. Bo miejsca tworzą ludzie. Wielokrotnie miałam przyjemność pracować z osobami, dla których nadprogramowo można zrobić bardzo wiele. Takimi, które doceniają każdy nasz najdrobniejszy wkład i nie wykorzystają tego do ciągłego zwiększania wymagań w myśl: robi coś dodatkowo, to czemu nie zlecić stu nowych rzeczy – przecież i tak zrobi. Z ludźmi, którzy pomimo wysokich kwalifikacji i  dużej wagi zajmowanych stanowisk, nigdy nie dali mi odczuć, że są wyżej w hierarchii. Traktowano mnie z szacunkiem, zaufaniem i na równi. Po partnersku. I tym ludziom będę do końca wdzięczna za to, że mogłam się od nich uczyć.

       Nie łudźcie się, że mówienie komuś na „pan/pani” jest wyznacznikiem okazywanego szacunku, bo doświadczenie pokazuje, że nawet mówiąc komuś na „ty” można sprawić, że poczuje się doceniony za to, co robi. Trzeba tylko umieć. I chcieć. I mieć odrobinę klasy.

       Dlatego nie pozwolę sobie na gorsze traktowanie i wy też sobie nie pozwalajcie. ZAWSZE jest jakieś wyjście awaryjne, mimo że może na początku go nie dostrzegamy. A tym pracodawcom, którzy zapomnieli, że najbardziej wydajnym pracownikiem ten zadowolony, który nie wstaje z kur*a, znowu do pracy! należy podziękować i odejść. Miejcie szacunek do siebie samych, to inni też będą go mieli wobec was.

Powodzenia!