Po co blog

Ostatnio dużo się dzieje w polskiej blogosferze. Nowe akcje, spotkania, nowe sposoby zarabiania. I fajnie, że to wszystko się rozwija. Ale ja…

…ja jednak chyba pozostanę sobie w swoim małym świecie Zapomnij. Bez tego całego szumu, przekrzykiwania się.

Blog ten powstał jako kontynuacja onetowskiego bloga, który założyłam w 2007 roku, a więc dawno temu. Pomimo drobnych sukcesów, coraz większej popularności i wielu czytelników, rzuciłam to wszystko w cholerę. Pisanie było naprawdę ciekawym doświadczeniem, cieszyłam się, że każde kolejne notki zdobywają uznanie wśród czytelników. Ale wtedy, w tamtym miejscu i w tamtych okolicznościach to nie było TO…

Pożegnałam się więc z Onetem i stworzyłam coś naprawdę mojego. Włożyłam w to dużo wysiłku, czasu i serca. Wielu onetowskich czytelników nie poszło za mną, trudno. Ja już wtedy chciałam pisać głównie dla moich znajomych, z którymi nie miałam czasu się spotykać ze względu na wyjazd na studia. I żeby każdemu nie mówić tego samego po kolei, podsyłałam link do bloga. Leniwa jestem! ;)

Więc po co mam teraz wchodzić w tą wielką machinę blogowania „na pokaz”? Nie zamierzam się promować, wybijać, konkurować. To ma być satysfakcja przede wszystkim dla mnie, a dla innych przy okazji. I tak wiem, że doceniacie mój wysiłek, w tym miejscu dziękuję za prywatne wiadomości dotyczące każdej z notek. Kompletnie mi nie przeszkadza brak komentarzy na blogu, bo wiem, że i tak czytacie, a potem możemy sobie na te tematy podyskutować na Facebooku czy na żywo. To jest fajne! I takie „moje”, bo bez zadymy, natłoku, przekrzykiwania się i rzucania niedorzecznymi argumentami. 100% kultury. No, z chamami się przecież nie zadaję…

Nie czuję się też na siłach angażować w śledzenie zmian, czytać wszystkie blogi po kolei, angażować dodatkowo społeczność czy obmyślać kwestie promocji swojej strony, a to ze względu na fakt, że dużo pracuję i nie zawsze mam czas nawet raz w tygodniu coś napisać. Rozumiecie, wybrałam karierę zawodową. Blog to hobby. I niech tak zostanie.

A że kasa z reklam mnie omija?

Cóż, nie wszystko warto robić dla pieniędzy. Kto lubi, niech się w to bawi. Mnie się totalnie nie chce, mam z czego kupić sushi ;)