Jutro kolejny finał WOŚP. Tak się zastanawiam, czy przepychanki z tym związane są w ogóle potrzebne. I komu. Przecież nikt (oprócz Urzędu Skarbowego) nie ma prawa zaglądać nam do portfela i decydować, na co – i czy w ogóle – wydamy swoją złotówkę.
Jak dla mnie rozpatrywanie, czy pan Owsiak dobrze robi zbierając pieniądze, jest zdecydowanie nie na miejscu. To, co robi jest potrzebne! Jeśli macie wątpliwości, proponuję rundkę po oddziałach szpitalnych. I nie obchodzi mnie przy tym zupełnie, jakie poglądy wyznaje pan Owsiak i o czym świadczy wyjęty z kontekstu kawałek jego wypowiedzi. Bo to nie o niego chodzi, tylko o te setki urządzeń, które naprawdę ułatwiają ludziom powrót do zdrowia. Obyście nigdy nie musieli z nich korzystać!
Nie rozumiem, po co te zabarwione nienawiścią dyskusje wokół WOŚP. Dlaczego ktoś ma za mnie decydować, na jaką fundację chcę oddać swoje pieniądze? To, że w moim przypadku na pewno nie będzie to Caritas, przekonałam się po wizycie tam w celu oddania kilku nieużywanych przeze mnie rzeczy, a także po opowieściach znajomego, który wspominał, jaki był kilka lat temu los darów przysłanych z zagranicy do tejże organizacji. Od lat trwa nagonka, w myśl której to Caritasowi należą się datki, bo przecież oni też działają a nie nagłaśniają tego. Może to błąd? Może ja nie mam czasu grzebać w ich dokumentach a chciałabym widzieć, jak zagospodarowane są wpływy z datków, co zostało zakupione, jakiej kategorii i ilości osób została udzielona pomoc oraz w jakiej formie i wielkości?
Właśnie to umożliwia mi fundacja Jurka Owsiaka.
Widzę – czy to osobiście, czy w tv – że każdy grosz daje nadzieję na poprawę czyjegoś zdrowia, widzę zakupione przez WOŚP urządzenia, które powinny były znaleźć się w szpitalach za sprawą NFZ, a nie fundacji.
Na stronie Caritas Polska znalazłam dziś tylko ogólne sprawozdanie finansowe z 2010 roku. Mamy rok 2013, więc mniej więcej od pół roku powinno być dostępne także kolejne, z 2011. Ale to i tak w zasadzie niczego nie wnosi, bo określenie, że środki w kwocie ileś milionów zostały wydane „na cele statutowe” kompletnie do mnie nie przemawia. Jak napiszą konkretnie: ile, czego i gdzie kupili, to może się przekonam.
Kolejna sprawa: nikt nikogo nie zmusza do wrzucania pieniędzy do skarbonek z serduszkiem. Kto nie zechce tego zrobić, nie zostanie w żaden sposób napiętnowany, bo to jego sprawa. Dlaczego więc niektóre środowiska za punkt honoru (!) uznają piętnowanie tych, którzy przeznaczają własne środki na to, aby pomóc innym? Czy to właśnie takie zachowanie nie jest moralnie naganne? Niektórzy wszędzie szerzą zazdrość i zawiść w stosunku do osób, które coś chcą zrobić, żeby polepszyć warunki innym – czy zatem nie stoi za tym zwykła tęsknota za pieniądzem zamiast dobra drugiego człowieka?
Dziś w jednym z lubelskich kościołów rozbrzmiał z ambony atak na szefa WOŚP. Że promuje tylko i wyłącznie siebie, że w obliczu jego poglądów (to chyba nie do końca zweryfikowany zarzut), wspieranie go jest – w uproszczeniu – złe. Strach pomyśleć, co jutro zostanie wypowiedziane na ten temat z wielu innych, pełnych miłosierdzia ust. To przykre, że przez personalne ataki ktoś stara się umniejszyć tak ogromny wkład w ratowanie ludzkiego życia i zdrowia. I to przecież kościół – organizacja, która tak szeroko mówi o konieczności działania w obronie życia. Nie mogę się z taką postawą zgodzić.
Ludzie, to są wasze pieniądze, sami zdecydujecie jak nimi rozporządzać i niech nikt wam nie wmówi, że jest inaczej!
.
Warto przeczytać także o tym, że nie wszyscy mówią „nie, bo nie”: https://wojciechlemanski.natemat.pl/46715,wosp-i-ksieza