Restauracyjne zwierzenia

Nie odpisuj na SMS. Obraź się, że ktoś się obraził.

       Często jem obiady na mieście, co sprzyja obserwacji różnych dziwnych zachowań ludzkich. Ostatnio, gdy przyszłam w moje ulubione miejsce, przy stoliku obok siedziała naprzeciw siebie para nad filiżankami kawy. Na oko wiek licealny. On – z wyglądu całkiem w porządku, spokojny, mówił przyciszonym głosem, wydawał się być nieco zażenowany towarzystwem dziewczyny. Ona – urody nieszczególnej, niby artystka czy coś, gadała co jej ślina na język przyniesie (trudno było nie usłyszeć treści rozmów, bo specjalnie się przy tym nie hamowała). A mówiła…

O tym, co ją obrzydza w piciu mleka, nie szczędząc przy tym krótkich „bleee” czy „fuuuj”. [co z tego, że przy trzech innych stolikach dość ciasno ustawionych ludzie jedzą obiad].

O tym, która koleżanka się znowu obraziła [wymieniła co najmniej kilka takich „obrażalskich”]. Przecież to „masakra że LOL, śmieszne, nie?”

O tym, jaka to głupia sytuacja, że wszystkie koleżanki oprócz jednej mają chłopaka! I co ta jedna ma ze sobą zrobić? „Masakra!”

O tym, że kupiła mu prezent świąteczny, ale nie powie jaki. Kupiła go w Empiku i nadal mu nie powie co to jest. Ale jak w Empiku to on powinien wiedzieć, co mu kupiła. A czy on jej też coś kupił? Najlepiej, żeby poszli do galerii, bo jak on jej musi kupić prezent na święta, to przecież nie kupi jej go po świętach!

Do tego można dorzucić miliony pseudo-filozoficznych wynurzeń na tematy oczywiste, czego nie znoszę.

.

       Nie pytajcie mnie o logikę tych wypowiedzi. Pustkę umysłową ciężko wytłumaczyć logicznie. Pozostaje tylko martwić się o obniżający się poziom umysłowy tych, którzy kiedyś będą musieli pracować na nasze emerytury.

.

       Ale dodatkowo jedna z opowieści wprawiła mnie w zadumę nad tym, co reprezentują sobą niektórzy młodzi ludzie w kontaktach interpersonalnych. I co najgorsze – nie widzą w tym w najmniejszym stopniu własnej winy! Otóż pewnego popołudnia koleżanka bohaterki wysłała jej SMS, czy może nazajutrz przyjść pożyczyć obiecaną książkę, bo jest jej potrzebna. Bohaterka nie odpisała, bo akurat sobie leżała z chłopakiem (na szczęście nie padły szczegóły). Następnego dnia rano ta sama koleżanka napisała, że jeśli to nie problem, to przyjdzie tego dnia po książkę o godzinie X. Bohaterka znów nie odpisała, bo stwierdziła, że nie wie, czy będzie jej się chciało akurat być w domu o tej porze. Jak się zastanowi, to odpisze. I zapomniała…  A teraz najlepsze: jak ta koleżanka śmiała się obrazić?! – przecież nic się nie stało.

       Spieszę z wyjaśnieniem: Po prostu mogła, więc się obraziła. Najzwyczajniej w świecie widocznie tak zareagowała na komunikat „mam cię gdzieś”! Co prawda, nikt w tej sytuacji nie umarł, a i obrażanie się jest mało inteligentnym sposobem reakcji, ale co kto lubi.

       Nie znoszę takiego lekceważenia. Jeśli sprawa nie wymaga natychmiastowej odpowiedzi, to można odpisać nawet za tydzień. Ale jeśli ktoś się próbuje skontaktować, pisze parę wiadomości, bo mu zależy, to czy tak trudno jest napisać krótkie: „Dam znać, bo jeszcze nie wiem czy o tej porze będę miała czas”? Jeżeli w postępowaniu bohaterki tego wpisu znajdujesz odzwierciedlenie własnego zachowania, to zastanów się: ile razy w ciągu dnia robisz mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, godzinami przeglądasz Facebooka, bezmyślnie gapisz się w telewizor, pałętasz się po domu bez celu… Dlaczego więc nie poświęcisz kilku SEKUND, żeby napisać JEDNO ZDANIE? Bo ci nie zależy? Bo nic z tego nie masz? Bo znajomi są dla ciebie nieważni? Bo jesteś totalnym chamem?

W takim razie nie powinieneś mieć znajomych w ogóle, bo tylko tracą czas przy tobie.

Nie wymagaj szacunku wobec siebie, jeśli nie darzysz nim innych

proste, a jednak dla wielu trudne do zrozumienia.

I jeszcze jedno: Idą Święta… Odpisywanie na sms-y z życzeniami także świadczy o kulturze!

1 thoughts on “Restauracyjne zwierzenia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.