Pora na biografie

Ostatnio niespodziewanie przerzuciłam się na biografie. A może to one mnie same znalazły, kto wie. W każdym razie kilka mam za sobą, przed sobą także.

Dziś chciałabym na szybko zajrzeć w życie radiowe Marka N., samotne i trudne życie Danuty W. oraz życie w chorobie Jerzego S.

.

.

Marek Niedźwiecki – „Nie wierzę w życie pozaradiowe”

Wyd. Agora S.A. 2011

Książka zdecydowanie za krótka, można ją przeczytać w pociągu do Warszawy jednym tchem. Autor swoją opowieścią przenosi nas w prostą, choć niezwykłą historię swojego życia. Wyjątkowo kolorową, choć czarno-białą. Mówi o tym, jak jego życie było podporządkowane radiu i kolejnym audycjom, opowiada o ludziach, których poznał i sytuacjach, które przeżył. Czy ktoś z Was poświęciłby się i poszedł na studia, które go nie interesują tylko po to, by przy tej okazji spełniać swoje marzenia? Podziwiam. I chętnie przeczytam każdą kolejną książkę, którą ten nieśmiały i skromny człowiek napisze.

Mnóstwo zdjęć, wycinki z pamiętnika, ogromna wiedza muzyczna, 165 stron. Nie wierzę, że całe bogate życie „radiowe” może być tak krótko streszczone, dlatego czekam niecierpliwie na dalsze opowieści. Najlepiej czytane przez autora, żeby można było posłuchać tego kojącego głosu…

Cytat z książki:

„Zdałem sobie sprawę, że dla niektórych słuchaczy radio jest lekarzem duszy, a czasem ostatnią deską ratunku. Obcowałem z ludźmi dotkniętymi depresją, neurotykami i schizofrenikami. Przychodziły do mnie nieszczęśliwe mężatki i samotne desperatki. Słuchaczki, które wyznają mi miłość, sądzą zapewne, że jestem rozwiązaniem ich problemów, kimś, na kogo czekały całe życie. Mówią: teraz wszystko się ułoży, teraz będziemy szczęśliwi. A ja jestem zwyczajnie zakłopotany.”

.

Danuta Wałęsa – „Marzenia i tajemnice”

Wydawnictwo Literackie 2011

Gruba książka, ponad 540 stron tekstu przeplatanego zdjęciami. A czyta się szybko. Może dlatego, że jest napisana bardzo prostym językiem. Na początku (w krótkim czasie po przeczytaniu patetycznej biografii wyniosłej Violetty Villas) mnie to drażniło, że pisze w taki sposób, ale później się przyzwyczaiłam – w końcu napisała to prosta i skromna (choć mądra) osoba.

Po tę pozycję sięgnęłam z ciekawości. Media swego czasu krytykowały autorkę za to, że oskarża męża o samotność oraz na siłę próbuje zaistnieć publicznie piorąc domowe brudy. Ale ja zawsze wolę się sama przekonać co do zarzutów i wyrobić sobie własne zdanie – dziś śmiało stwierdzam, że jest ono całkiem różne od tego, jakie prezentowały media. Owszem, to jest obraz samotnej kobiety, która codziennie musiała się borykać z trudnościami, ale jest to także wizerunek kobiety niezwykle silnej i zaradnej, która w całym tym solidarnościowym zamieszaniu musiała przede wszystkim dbać o rodzinę (a dzieci mieli sporo). I absolutnie nie odebrałam tej opowieści jako wylewanie żalu za nieudane życie – wręcz przeciwnie.

Książka jest również interesująca pod względem historycznym, ale pozwala spojrzeć na tamte czasy z innej perspektywy. Wyjaśnia także młodszym czytelnikom zawiłości tamtego okresu, co sprawia, że będzie to dobra lektura dla każdego. Proponowałabym odbierać ją z punktu widzenia historii jednostki na tle wydarzeń historycznych minionego okresu, które – choć bardzo ważne – są jedynie dodatkiem.

Przekonajcie się więc, jak naprawdę miała na imię Danuta Wałęsa, co robiła, gdy jej mąż strajkował i dlaczego przeprowadzała się do nowego mieszkania z garnkiem pełnym zupy. Autorka powie Wam także, dlaczego zmieniła zdanie na temat słynnego ks. Jankowskiego, jak wyglądały jej spotkania z Janem Pawłem II, co takiego zrobiła Anna Walentynowicz, że stało się to przyczyną późniejszego ochłodzenia stosunków, dlaczego Lech Wałęsa zachował się w taki a nie inny sposób wobec A. Kwaśniewskiego tuż przed publiczną debatą przedwyborczą oraz jak postrzegała innych ważnych polityków w kraju.

Cytaty z książki:

„Zauważam i chcę zauważać pozytywy. Wiem, że nie można mieć wszystkiego w życiu, ale trzeba być pozytywnie nastawionym.”

„(…) nie żałuję, że nie ukończyłam studiów. Nie jest mi z tym źle. Choć może miałabym fakultety. Jeden, a może dwa? Niektórzy mówią: „Mam dwa fakultety”. Szczycą się tym. I słusznie. Ale czy zawsze liczba fakultetów jest odzwierciedleniem mądrości człowieka? To jest tylko papier. Wartość człowieka widać dopiero w codziennym i niecodziennym życiu. I człowiek musi cały czas nad sobą pracować. Bo ten, kto nie pracuje nad sobą, nie rozwija się. Nie można sobie powiedzieć: „Mnie teraz wszystko wolno”. Mogłabym tak powiedzieć. Już wszystko osiągnęłam i jestem mądra. Pokora daje człowiekowi w nagrodę wiele rzeczy. Najlepszym nauczycielem jest życie. Największe studia to życie. Ale każdego dnia trzeba się uczyć.”

„Miłość dla mnie jest wielką rzeczą. (…) A ludzie, którzy nie potrafią kochać, są bardzo nieszczęśliwi. Bo kochać, to znaczy być oddanym tej osobie do końca, to znaczy że wszystkiego tego, czego chciałabym dla siebie, chcę także dla tej drugiej osoby.”

.

Jerzy Stuhr – „Tak sobie myślę…”

Wydawnictwo Literackie 2012

Najnowsza książka, jeszcze świeża i cieplutka. Prawie 300 stron pamiętnika z czasu choroby Jerzego Stuhra, wybitnego aktora, rektora PWST, wykładowcy. Pierwszy wpis zanotowany został 10 października 2011 w Gliwicach. Ostatni natomiast 30 kwietnia 2012 w Warszawie. Przez ten około półroczny okres autor z różnych miejsc w kraju i za granicą opisywał swoje poglądy na bieżące wydarzenia, wspominał chwile w rodzinnym gronie i oczekiwania na wnuczkę. Oswajał się z chorobą, by ostatecznie ją pokonać. Bliscy skutecznie motywowali go do walki z rakiem, autor bardzo ciepło wypowiada się o żonie i dzieciach. Dobrze się to czyta.

Początkowo czytelnik może odnieść wrażenie, że wchodzi w sferę niemal intymną, zarezerwowaną tylko dla najbliższych. I tak jest, gdyż autor rozpoczął pisanie pamiętnika z myślą o swojej rodzinie, żeby im zostawić po sobie swoje przemyślenia. Jednak 7 grudnia propozycja z wydawnictwa zburzyła ten porządek i wraz ze zmianą figury stylistycznej na „Drodzy Czytelnicy”, zmienił się sposób pisania na nieco bardziej wyważony i przemyślany. Nieznacznie, ale jest to jednak odczuwalne. Z osobistego pamiętnika, książka stała się kilkakrotnie miejscem polemiki z artystami, ludźmi filmu i teatru.

Bardzo mi się podobały początkowe wzmianki na temat inteligencji, kultury, polityki czy absurdów codzienności. Warto poznać te poglądy, zobaczyć, jak coś postrzega wykształcony, światowy i oczytany człowiek. Poza tym, wszyscy ci, którzy słysząc „Jerzy Stuhr” mają przed oczami jedynie sceny z kultowej „Seksmisji”, także powinni sięgnąć do tej publikacji, poznać go jako człowieka sceny, filmu, rektora i przede wszystkim nauczyciela, który chce przekazać młodym choć odrobinę swojego ogromnego doświadczenia. Patrząc na dzisiejszych celebrytów nazywających siebie aktorami i grających w każdym głupawym filmie, odnosi się wrażenie, że takich ludzi sztuki jak Jerzy Stuhr już chyba niewielu pozostało. I dowiecie się także, dlaczego nie należy mylić sceny z estradą, na co mało kto teraz już zwraca uwagę.

Cytaty z książki:

„(…) jestem inteligentem i wiem, co zawsze w swym postępowaniu stawiałem na piedestale – lojalność w stosunku do kogoś, komu coś obiecałem, przyrzekłem, etos pracy i nobilitacja przez pracę, dążenie do czystości sumienia, nienaruszanie czyjegoś obszaru prywatności (…), obowiązek przechowania i otoczenia opieką pamiątek i mienia rodzinnego, nieobmawianie innych.”

„Tak, odwaga wstydu, że się czegoś nie wie, że się jest niedouczonym, nieoczytanym, nie na bieżąco, nie trendy, i umiejętność przyznania się do tego również – w połączeniu z dyskrecją zajmowanego stanowiska – nieodłączne cechy inteligenta. Dzisiaj niezwykle przeszkadza mi w życiu codziennym i w obcowaniu z ludźmi wszechobecny bezwstyd. Nie wstydzą się, że kłamią, że kradną, że oszukują fiskusa, że zdradzają, defraudują, że nie umieją! Że są niechlujni!”

Po więcej wypowiedzi z różnej tematyki zapraszam już do samej książki. Momentami jest poważnie, momentami zabawnie czy wzruszająco. Różnorodnie. Każdy znajdzie fragment dla siebie.

 

——————————————

W kolejce oczekują niecierpliwie: Wodecki ze swoją pszczółką, podróże Manna i Materny, Szymborska co wielką poetką była i Ariadna-czerwona-księżniczka. No i jeszcze nieprzeczytany Zafón stoi na półce. Jest co robić… A jak mi wystarczy czasu, to zajrzę do biografii Steve’a Jobsa, bo też mi się gdzieś po domu pałęta.