Drugi kierunek studiów

Ostatnio coraz więcej ludzi studiuje dwa kierunki naraz. Jak to wygląda naprawdę?

       Debatę na ten temat wywołała wczoraj planowana reforma w szkolnictwie wyższym, która zakłada odpłatność drugiego kierunku studiów stacjonarnych. Jedni krzyczą, że zabiera im się prawo do kształcenia, inni chwalą nowy pomysł. I jedni, i drudzy wydają się mieć trochę racji. A wiadomo, jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził.

       Jak podaje gazetaprawna.pl, „W myśl nowych przepisów, tylko jeden kierunek studiów będzie można ukończyć na koszt państwa. Bezpłatnie studia na drugim kierunku będą mogli kontynuować ci, którzy spełnią określone kryteria.” Te kryteria to wyniki w nauce pozwalające na otrzymywanie stypendium rektora.

.

Czyli mamy dwie możliwości:

1) jesteś zdolny i się starasz, będziesz mógł na koszt państwa studiować drugi kierunek.

2) masz w domu w miarę stabilną, minimum średnią sytuację finansową i rodzice finansują Ci drugi kierunek.

.

       Myślę, że chociaż ta druga sytuacja może rodzić patologie w postaci nowobogackich idiotów, którzy będą na zawołanie dzieciom fundować coraz wymyślniejsze kierunki, będzie to jednak sytuacja marginalna. Prawdziwa patologia jest niestety teraz…

.

Mam kilka przykładów z życia wziętych (z różnych uczelni):

       Osoba X ma zajęcia 3 razy w tygodniu, pozostałe dni są wolne. Jako, że nauki nie jest dużo a nikt nie lubi się w domu nudzić, dla rozrywki podejmuje ona drugi kierunek. Przy okazji pozna ciekawych ludzi i będzie miała o czym mówić w towarzystwie. Podchodzi bezstresowo do wszystkiego, zalicza kolejne semestry dla rozrywki. Jeśli coś idzie nie tak, rezygnuje.

     Osoba Y ma słabe wyniki na swoim pierwszym kierunku, ledwo zalicza kolejne semestry. Ale, ponieważ środowisko rodzinne kładzie nacisk na różnie rozumiany „prestiż”, a trzeba pokazać coś „lepszego” niż inni, podejmuje ona drugi kierunek. W efekcie ledwo ciągnie na obu, ale studiuje dwa. Rodzina z dumą chwali się naokoło, miejsce dla innych zablokowane.

       Osoba Z chce zobaczyć, jak to jest studiować „podwójnie”, bo ostatnio „wszyscy” tak robią. Dostaje się bez problemu, po czym po semestrze albo roku rezygnuje z różnych powodów. Na jej miejsce nie przyjdzie raczej nikt. Miejsce przepadło.

       Osoba Q dostaje stypendium socjalne na jednej uczelni, po czym po roku zapisuje się na inną uczelnię, by korzystać z dwóch stypendiów. Choć to nielegalne (wystarczy na własną odpowiedzialność nie wpisać, że się studiuje gdzieś indziej – są tacy, którym kłamanie w dokumentach nie sprawia problemów i zawsze wychodzą z tego cało). Na zajęcia nie chodzi, ale pieniądze są. I zajęte miejsce również.

       Osoba W obawia się, że jeden kierunek nie wystarczy jej przyszłemu pracodawcy. Podejmuje więc drugi (nie związany kompletnie z pierwszym), licząc na to, że bogatsze CV otworzy jej drogę do sukcesu. Podąża ślepo za opiniami osób mówiących, że im większe kwalifikacje, tym lepszy start. Jednak czasami ilość i jakość wiedzy spada odwrotnie proporcjonalnie do ilości zajęć i pracodawca zwykle ma tego świadomość. A ponadto teraz bardziej liczy się doświadczenie niż wykształcenie.

.

        Wierzcie lub nie, ale to nie tylko tych kilka opisanych osób tak podchodzi do studiowania na dwóch kierunkach. To są setki studentów w tym kraju, którzy nie mają co ze sobą zrobić bądź chcą, by ich uważano za lepszych i zdolniejszych. Do dziś pokutuje taki stereotyp, że student na dwóch kierunkach jest uosobieniem mądrości, przyszłością nauki i elitą narodu. BZDURA! Tych zdolnych, którzy naprawdę mają w sobie potencjał, by wzbić się ponad przeciętność, jest niewielki procent.

       Ale znam też takich, którzy przez drugi kierunek studiów realizują swoje dodatkowe zainteresowania, dbając o kierunek podstawowy. Albo takich, którzy wybierając podobny kierunek, chcąc rozszerzyć swoją wiedzę. Cenię ich, bo mają więcej samozaparcia niż ja – planowałam podjęcie dodatkowych studiów, które uzupełniałyby moją wiedzę z pierwszego kierunku, ale ostatecznie nie zdecydowałam się z dwóch powodów – po 1: gdyby mi coś poszło nie tak, zmarnowałabym czas (na pierwszym roku zwykle nie ma konkretów) i czyjeś miejsce (a ilość była bardzo ograniczona), a po 2: stwierdziłam, że mój kierunek jest najważniejszy i do niego muszę się przyłożyć.

        Z całej tej sprawy odpłatności staram się wyciągać plusy: ludzie zajmą się swoim kierunkiem, nie blokując innych. Będą trochę bardziej odpowiedzialne wybierali studia, bo wyjście awaryjne w postaci: „ewentualnie za rok się dostanę dodatkowo” stanie przed znakiem zapytania. Podstawowy kierunek nie ucierpi na „podwójnych” studiach, bo trzeba będzie mieć odpowiednią średnią.

        W tym kraju ludzie muszą wreszcie zrozumieć, że studia nie są dla wszystkich! Nie ma obowiązku ich podjęcia po maturze. Tak samo, jak nie ma obowiązku zdawania matury (a wręcz debil jest w stanie zgromadzić te minimalne 30% punktów z byle przedmiotu). Studia na dwóch kierunkach powinny być wyróżnieniem, a nie modą, zachcianką na dwa miesiące czy sposobem na nudę.

        A nawet jeśli, to nie sądzę, by kwota czesnego za semestr była wyższa niż te 1500-2000zł. To dla wielu nie jest problemem. Rodzi się więc pytanie o dyskryminację biedniejszych, którzy nie będą mogli spełnić swojego widzimisię, jak koledzy bogatszych rodziców. I tu jest ten minus. Tę nierówność widać. Biedniejsi -> tylko dobre wyniki w nauce. Bogatsi -> dobre wyniki lub kasa. Innych większych wad nie widzę.

        Pozostaje jeszcze kwestia studentów, którzy już „podwójnie” studiują, ale sądzę, że nie będzie się wymagało od nich opłat oraz druga kwestia, że po skończeniu jednego kierunku, podjęcie innego również będzie płatne. Zapewne w celu unikania „wiecznych studentów”. A co z tego wyjdzie – zobaczymy.

        Opowiadanie, że zabiera nam się możliwość kształcenia w Polsce jest niepoważne. Ludzie od lat kończą po jednym kierunku i nie płaczą z tego powodu. A prawdę mówiąc dobra średnia ocen nie jest rzeczą ponad ludzkie siły. Dlaczego więc mielibyśmy tolerować fakt, że ktoś marnuje państwowe pieniądze, bo mu się nudzi? Na nudę podobno dobra jest praca (której i tak nie ma, bo w gazetach od tygodni zalegają ogromne ilości tych samych ogłoszeń o pracy akwizytorów, bądź to w domach, bądź w słuchawkach telefonicznych czy z perfumami na deptakach). I koło zamknięte.

       A tak w ogóle, to nie rozumiem, dlaczego studia wypierają kształcenie stricte zawodowe. Niepotrzebnie uczelnie produkują taką ilość magistrów przekonanych o swojej wyjątkowości (bo przecież mają wyższe wykształcenie). Zapewne bardziej prestiżowo jest zostać bezrobotnym po zarządzaniu, niż pracownikiem szeregowym z uprawnieniami zawodowymi. Tak, każdy chciałby zarządzać, a robić nie ma kto, więc nie ma też kim zarządzać, proste.

 

W tym miejscu przypomina mi się hasło kampanii społecznej „Wybierz Łopatę”:

„Zachowaj radość życia. Nie idź na studia.” ;)

I jeszcze jedno:

„Mieć magistra a być mądrym to dwie różne rzeczy”

EDIT 23.02.2011:

Tak mi się przypomniało… Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale wielu studentów „dwukierunkowych” ma IOS (Indywidualną Organizację Studiów), dzięki czemu – teoretycznie – mają więcej swobody w układaniu sobie zajęć i – praktycznie – na większość zajęć i tak nie chodzą. I to często wcale nie z powodu natłoku nauki a z powodów bardziej prozaicznych:  lenistwo, „choroba poimprezowa” itp. Bynajmniej nie chodzi mi tu o udowadnianie, że ta patologia jest normą (bo zdecydowanie nie jest), tylko o wskazanie, że taki problem istnieje i dodatkowo uzasadnia odpłatność drugiego kierunku.

5 thoughts on “Drugi kierunek studiów

  1. dwa kierunki studiów po to aby potem nie mieć pracy? najpierw trzeba wszystko dobrze rozważyć, a potem jesli są ku temu warunki studiować dwa kierunki.

  2. Moim zdaniem pomysł płatności za drugi kierunek nie jest aż tak tragiczny, ale do dobrych też nie należy. Patrząc na siebie to zaczynając studia na obecnym kierunku nie wiedziałam czego chcę w życiu i teraz po kilku semestrach wiem, że chętnie wybrałabym się na inny bardziej odpowiadający moim zainteresowaniom kierunek i w tym własnie zawodzie chciałabym się później realizować. Płacić? Nie mam jak, bo do bogaczy nie należę ani ja ani moja rodzina, a z tymi stypendiami bywa różnie…

    1. Do „bogaczy” – jak to określiłaś – należy niewielki odsetek ludzi tego kraju, więc nie ma co się tym przejmować. Pomiędzy czarnym a białym istnieje jeszcze wiele innych kolorów i trzeba szukać innych, nawet oryginalnych rozwiązań. Odwagi!

      Piszesz, że ze stypendiami bywa różnie – ok. Tylko czy interesowałaś się już szerzej tym tematem w kontekście Twojej osoby i Twoich potrzeb? Pytałaś, szukałaś, czytałaś na ten temat? Zasięgałaś informacji w sprawie kredytu studenckiego czy innych możliwych świadczeń? Czy tylko powtarzasz to, co mówi plebs – że w tym kraju wszystko tylko za pieniądze i/lub po znajomości?

      Ktoś kiedyś powiedział: szukajcie a znajdziecie. Życzę Ci zatem owocnych poszukiwań i satysfakcjonujących rozwiązań.

  3. Całe szczęście, że ostatecznie odeszli od tego pomysłu :)

    [edit: wpis został edytowany, bo nie toleruję tego typu ukrytych reklam, a już tym bardziej reklam firm, których działanie uważam za sprzeczne z zasadami etyki]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.