Do człowieka niezdecydowanego. Podróżniczo.

Jakim jesteś typem urlopowicza? Planujesz wszystko na kilka miesięcy wcześniej, czy zdajesz się na to, co zastaniesz na miejscu? Ten tekst dedykuję wszystkim, którzy i chcieliby, i się boją.

Przyznam, że nieobce mi są obie opcje. Wielokrotnie mi się zdarzyło, że najważniejszy urlop w roku był już wykupiony w lutym (np. na wrzesień), a bywało też tak, że wsiadało się w pociąg, autokar czy samochód i jechało przed siebie. Bez konkretnego planu i większego pomysłu – żyjąc chwilą i przyjmując świat jakim jest. Te ostatnie podróże uczą najwięcej i uwypuklają w człowieku pewne cechy, których często nie widać na idealnych wakacjach all inclusive (choć nienachalny luksus też lubię akurat;).

.
Bo oto nagle się okazuje, że jednak trzeba gdzieś pójść nieco dalej, niż się wydawało (a przecież na mapie to był „tylko kawałek”).
Bo droga się zgubiła, no sama.
Bo wszystkie noclegi wkoło wykupione, poza mocno ascetycznym pokojem bez podstawowych wygód.
Bo ostatni autobus z dworca w Rajczy do górskiej wioski już odjechał, jest noc, a na dworze jest -20 stopni.
Bo pogoda nie taka, a dach w aucie zaczyna przeciekać (teraz koloryzuję). 
Bo jest się głodnym, a wokół ciemno i zaorane pola (jak się próbuje skracać drogi na Lubelszczyźnie, to czasem tak jest).
Bo zapomni się zatankować przed Pętlą Bieszczadzką i obserwując wskaźnik poziomu paliwa, jesteśmy nawiedzani raz po raz przez myśli czarniejsze od dziury, ale też – przyznać to trzeba bezwarunkowo – wzrasta wiara w niemożliwe.

.

Każda sytuacja stresowa przyczynia się również do uzewnętrznienia się cech, którymi niekoniecznie chcielibyśmy się chwalić na co dzień. I tak właśnie poznajemy siebie. Możemy zobaczyć, gdzie i jakie mamy granice. A tego w sielskim obrazku z idealnie zorganizowanych wakacji nie zaznasz. Dlatego mówi się, że nowego partnera należy zabrać tam, gdzie jest trudno, gdzie ze zmęczenia, złości czy zniecierpliwienia będą się ścierać charaktery. Wtedy dopiero można zobaczyć, czy jest się w stanie razem wytrzymać. Choć akurat znałam wyjątek – parę, w której jedna osoba przez więcej niż rok udawała kogoś całkiem innego. Więc i tu trzeba mieć oczy dookoła głowy. Ale wróćmy do tematu.

Ze spontanicznymi wyjazdami jest o tyle fajnie, że w powietrzu czuje się przygodę już od pierwszych chwil, kiedy zapadnie ta kluczowa decyzja: „jadę”. Ku takiej podróży może niespodziewanie zdarzyć się pretekst, bo na przykład jest potrzeba załatwienia czegoś po drodze (i przy okazji pojawia się możliwość zrobienia z tego niemalże wyjazdu życia – motocykliści tak mają, gdy jadąc zatankować na pobliskiej stacji, lądują nad Balatonem), ale może też się ona odbyć w inny, iście kobiecy sposób: bez powodu – BO TAK. Każdy powód jest dobry, żeby podróżować, nawet brak powodu. No, może portfel będzie później innego zdania, a oglądając zawartość lodówki przez kolejny miesiąc będziesz się zastanawiać, czy zjeść suchy chleb, czy po studencku „kanapkę z chlebem”, ale to zależy jak bardzo chcesz zaszaleć. Każdy może znaleźć podróż na miarę swoich możliwości finansowych i nie będzie to podróż do dużego pokoju. Serio.

Ja strasznie lubię takie szybkie decyzje, bo z doświadczenia wiem, że są one dobre. Ale jest jeden haczyk – aby cieszyć się takim wyjazdem, musisz zaakceptować fakt, że nie będzie idealnie pod względem organizacyjnym. Nigdy tak naprawdę nie jest. Że gdzieś nie zdążysz, że czegoś nie uda Ci się zobaczyć, że w coś się wpakujesz (dzień jak co dzień). Im dłużej planujesz wyjazd, tym więcej scenariuszy możesz sobie wyobrazić. Jeśli jedziesz na spontanie, może wydarzyć się dużo różnych rzeczy, o których nawet wcześniej nie zdążysz pomyśleć. I to jest właśnie kwintesencja przygody. Konieczne jest, by się nastawić, że cokolwiek się wydarzy, trzeba z tego zrobić jeśli nie dobrą zabawę, to chociaż znaleźć dobre strony każdej sytuacji. Bo, przypominam, mało prawdopodobne, że wszystko wyjdzie idealnie według planu.

Jeśli więc kochasz podróże, nie zastanawiaj się długo. Szybka kalkulacja + trochę wolnego czasu… wymyśl sobie pretekst i ruszaj! Gdziekolwiek, może być po prostu przed siebie. Wyrzuć z głowy wszystkie stare schematy podróżowania, otwórz się na nowości. Zabierz kogoś, kto nie marudzi, kto się nie wkurzy na „Halo, jadę. Pakuj się, będę za godzinę.” Resztę razem zorganizujecie po drodze. I wiek tu nie ma nic do rzeczy, gdy duchem jest się młodym.

.

Będzie ogień! Będzie fajnie, uwierz!

Nie takie rzeczy przecież już robiłaś/eś, pamiętasz?

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.