Jeśli szukasz filmu, który nastroi Cię świątecznie i chcesz zobaczyć idealną rodzinę, której problemy są błahe, a z nieba cały czas lecą piękne białe płatki śniegu, jakich zapewne nie zobaczymy za oknem w te Święta – nie wybieraj się na „Cichą noc”…
Bo oto mamy historię Adama (w tej roli Dawid Ogrodnik), wracającego do rodziny na święta z Holandii – z nadzieją i z pomysłem na przyszłość, do którego musi przekonać jeszcze kilka osób… Mamy rodzinę, w której możemy znaleźć pełen wachlarz iście polskich zachowań. Może nawet znajdziemy jakąś cząstkę swoich doświadczeń, kto wie. Mamy ludzi, którzy dążą do poprawy bytu oraz tych, którym dobrze jest tak, jak jest. Mamy tych, którzy sami coś próbują zrobić i tych, którzy w innych widzą szansę na własny sukces. Mamy takich, którzy starają się trzymać wszystko w całości i jedności, ale i takich, którzy wolą pójść w swoją stronę. Niby wszyscy są razem, a jednak każdy osobno. Niezamożność i pozorny brak perspektyw sprawia, że relacje pomiędzy bohaterami są trudne, bo gdy do tego jeszcze dochodzą pieniądze, ciężko o zgodę. Jak w życiu.
Uwaga! To nie jest wesoły film. Kilka scen, na których można się uśmiechnąć, nie czyni z „Cichej nocy” komedii. To bardzo dobrze zrobiony dramat, wart uwagi.
Zarówno dialogi, jak i sceny są bardzo realistycznie, w żadnym momencie nie odczułam jakiegoś fałszu, naciąganych wątków, które miałyby na siłę uatrakcyjnić przekaz. Reakcje i przedstawione emocje są bardzo adekwatne. Próżno szukać przesady. Również wnętrza i tereny wokół domu robią odpowiednią atmosferę. Widać, że cały film jest w każdym calu przemyślany. Nic więc dziwnego, że otrzymał wiele nagród. Jedyne, co mnie drażniło, to skacząca kamera na samym początku filmu, ale przy jego tak wysokim poziomie, można na to przymknąć oko. Cieszę się, że w kinach pojawił się kolejny dobry polski produkt, na którego obejrzenie warto wydać te dwadzieścia złotych.
Dzień Wigilii to dla bohaterów czas bardzo dynamiczny, wiele się dzieje. Twórcy nie mówią nam jak mamy żyć, a jedynie pokazują jak to życie wygląda. I to jest fajne. A gdyby tak się nad tym głębiej zastanowić, nawet niektóre zabawne sceny mają w sobie jakąś smutną nutę.
Po Świętach, gdy już opadnie ta cała euforia i szał przygotowań, warto pójść na „Cichą noc”, by na własne oczy zobaczyć, czy twórcom uda się zgromadzić całą rodzinę przy jednym stole…