„Hajer jedzie do Dalajlamy” (2011)

„Marzenia to pojazd unoszący cię do gwiazd” – M. Bieniek

Ta książka od kilku lat za mną chodziła. Obecnie dość ciężko ją dostać, jeszcze do niedawna wszędzie miała status 'niedostępna’. A jest naprawdę świetna!

Dzięki uprzejmości samego autora, pana Mieczysława Bieńka, mogłam przeczytać coś, co na pewno na długo zostanie w mojej pamięci. To niesamowite, jak ten człowiek przyciąga przygody i jak sprytnie z nich wychodzi. Z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej zafascynowana.

Treść książki zawarta jest w rozdziałach, a te podzielone są na krótkie historie (takie najczęściej na stronę lub dwie). Wszystko to uzupełnione jest zdjęciami – zarówno kolorowymi, jak i B&W. Może Indie jako takie nie pozostają w sferze moich planów podróżniczych (choć kto wie…), bo zapewne czułabym się osaczona tym całym gwarem, chaosem, ludźmi… ale tym bardziej właśnie podziwiam autora za takie pokłady odwagi i energii, które pozwoliły mu brnąć w ten klimat coraz bardziej. I to w dodatku bez konkretnych nakładów finansowych.

Książkę Hajera czyta się bardzo szybko, cały czas coś się w niej dzieje. Z jednej strony chcesz się dowiedzieć, co będzie dalej, a z drugiej trochę żal, że nieubłaganie zbliżają się ostatnie strony. Bardzo mi się spodobał język – prosty, konkretny, lekki w odbiorze. Wszechobecne śląskie akcenty niewątpliwie nadają tu charakteru i wprowadzają fajną, swojską atmosferę. Zresztą główny bohater jest emerytowanym górnikiem, który w wykonywany zawód włożył całe serce i niestety również sporą część zdrowia. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że TAKIEJ opowieści jeszcze w życiu nie czytałam. I założę się, że nikt z was również, jeżeli nie mieliście w rękach „Hajer jedzie do Dalajlamy”.

Podróż do Dalajlamy jest nie tylko faktem, ale też swego rodzaju symbolem drogi, jaką przebył autor by stać się tym, kim jest teraz. Determinacja, wyznaczanie celów, wiara w to, że się uda, choć inni w to nie wierzą… – z takimi cechami można naprawdę zdobyć świat!

Co tu dużo pisać… chciałabym, żeby jak najwięcej osób przeczytało tę książkę, bo na mnie zrobiła duże wrażenie i spodziewam się, że na was też zrobi niemałe. Szczególnie jeśli tak jak ja macie sentyment do śląskiej, górniczej tradycji. Ale nie tylko. Dlatego już zamówiłam kolejną część opowieści, która była dostępna w księgarni. A z tego, co mi się obiło o uszy, tworzy się następna… nie mogę się doczekać!

Na koniec mam do was ogromną osobistą prośbę. Jeśli chcecie przeczytać opowieść o podróży do Dalajlamy, pozyskajcie ją z legalnego źródła. Nie szukajcie tego na jakichś „Chomikach” czy innych tego typu stronach. Nie jestem jakoś specjalnie zawziętym obrońcą autorów książek, ale w tym konkretnym przypadku, uwierzcie, warto. To nie jest majątek, serio. A fajnie jest mieć taką książkę na swojej półce – może oprócz was jeszcze kogoś zainspiruje. Pan Mieczysław jest naprawdę wyjątkową osobą, ale o tym dowiecie się z jego historii…