Brakuje mi czegoś. Czegoś, jak sądzę, ważnego. Idealnego dopasowania, jak we wspólnym spaniu na łyżeczkę.
Wszystko się toczy szybko, padają kolejne decyzje podyktowane różnymi okolicznościami. Czasami ktoś lub coś decyduje za mnie i stawia mnie w takiej a nie innej sytuacji. Bez wyjścia? Podobno zawsze jest jakieś wyjście awaryjne.
Być może nie jestem w tym miejscu, w którym chcę być. Muszę… albo nie – CHCĘ coś zmienić. Wiem, czego potrzebuję, szczególnie w kwestiach zawodowych. Nie wiem jeszcze tylko, którą drogą pójść do celu. A to, czy ta droga okaże się właściwa, i tak zweryfikuje życie. Mam w sobie odwagę, by zmienić to, co zmienić mogę.
Czy ostatecznie będzie to zmiana pracy, miejsca na ziemi, sposobu życia? Jeszcze nie wiem. Ale jestem głodna zmian i nowości. Chcę znów poczuć ekscytację wszystkim, co mnie otacza. Chcę żyć pełnią życia, uśmiechać się do wszystkich i cieszyć się obecnością bliskich mi ludzi.
Chcę widzieć sens.
A teraz, póki co, nie mam na nic czasu.
Albo mam, tylko jeszcze o tym nie wiem? ;)
Jedno jest pewne – trzeba się dość konkretnie ogarnąć, by ważna część życia nie minęła tylko na pracy. Nie chcę odkładać najlepszych chwil na starość, której mogę nie dożyć.
Trzeba mieć w życiu co wspominać!
P.S.
Pewnego lata zamienię 5-gwiazdkowy hotel z wi-fi na kampera w dziczy i bez zasięgu. I kupię sobie wymarzony motocykl. Choćby nie wiem co.