Ufam – nie sprawdzam?

Ufam, ale trzymam rękę na pulsie. Jednak za sprawdzanie korespondencji partnera bez jego zgody powinna być jedna, zawsze ta sama kara:

natychmiastowe zakończenie związku (ucinanie rąk jest nielegalne).

Bo o czym świadczy fakt, że ktoś ci grzebie w komórce, mailu, facebooku? O braku zaufania właśnie. A skoro powszechnie wiadomo, że związek bez zaufania można o kant kuli potłuc, to po co go ciągnąć? No po co?!

Mamy wątpliwości – rozmawiamy!

Nie umiemy rozmawiać / ciągle się kłócimy = w ogóle nie powinniśmy ze sobą być.

Niby proste, a jednak na siłę „uświęcamy” te nic nie warte związki, wmawiamy sobie, że on/ona się zmieni (albo jeszcze gorzej: „ja go/ją zmienię!”), boimy się samotności i zaakceptujemy wszystko, byle ktoś był obok. Zaciskamy zęby aż do zgrzytu, ale nie damy po sobie poznać, że się męczymy. Albo odwrotnie: żalimy się wszystkim wokół oczekując współczucia. Chcemy, aby wszystko było wedle naszych życzeń bez względu na potrzeby partnera, albo wręcz przeciwnie – czujemy się zdominowani. Jest nam źle, ale z idiotycznym hasłem „jakoś to będzie” na ustach i wymuszonym uśmiechem ciągniemy na siłę do ołtarza. Bo koleżanki, bo rodzina. To początek długiego i męczącego końca. Zawsze!

Dlatego warto – analizując przyszłość związku – zaczynać od prostych pytań:

1. Czy umiecie ze sobą rozmawiać? Czy gdybyście zostali ze sobą w małej kawalerce przez kilka dni cały czas, potrafilibyście znaleźć wspólne tematy do rozmów? To ważne, żeby się rozumieć, wyrażać słowami swoje odczucia. Interesować się potrzebami partnera a nie tylko krzyczeć o swoich oczekiwaniach. Poza tym rozmowa to istotny element komunikacji i po latach może wam już pozostać tylko to.

2.  Czy w waszym związku jest zaufanie? A zaufanie objawia się w wielu sytuacjach. Jego przeciwieństwem jest nadmierna zazdrość i chęć kontroli. Człowiek nie ufający to taki, który wymusza hasła do portali społecznościowych swojego partnera i sprawdza wiadomości w telefonie. Kasuje znajomych z listy kontaktów partnera, decydując tym samym, z kim może rozmawiać, a z kim nie. Nagminnie kontroluje każde wyjście, spotkanie, towarzystwo. Jeżeli wybierasz dojrzałego człowieka, to tak go traktuj. Jeśli nie – po co z nim jesteś? Jeśli sam jesteś niedojrzały, najpierw dorośnij, a później szukaj drugiej połówki.

Z tego, co obserwuję, sprawdzanie komórek jest w wielu związkach na porządku dziennym. Dziewczyny uwielbiają wiedzieć kiedy, co i do kogo wysłał ich facet. Są zawsze gotowe na awanturę lub na focha. Albo jedno i drugie. Faceci za to lubią ograniczać swoje dziewczyny w kwestii doboru znajomych, potrafią się obrazić o każdy uśmiech czy miłe słowo od znajomego. Ale to nie jest regułą na szczęście. Wiadomo, że nie można dopuścić do sytuacji, gdy każdy w związku pójdzie w swoją stronę, bo bycie z kimś już samo w sobie wymaga ograniczenia dotychczasowego stylu życia. Ale we wszystkim trzeba znaleźć umiar, tak by nie popaść w skrajności.

Mam pewną zasadę: nie ufasz mi, to wyjaśnijmy tę kwestię albo się wynoś. Nie będę budować związku na czymś nietrwałym, podszytym negatywnymi emocjami. I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że takie wymaganie działa również w drugą stronę: w momencie, gdy stracę zaufanie, skończy się dla mnie związek. Przynajmniej ten niesformalizowany. Bo po co pchać się w małżeństwo, jeśli w tak poważnym aspekcie już na początku coś jest nie tak. Przy tym wszystkim należy też pamiętać o jednej rzeczy: żeby umieć zaufać komuś, samemu trzeba być godnym zaufania. Bo może być tak, że nie ufamy partnerowi, ponieważ wiemy, do czego sami jesteśmy zdolni – sądzimy według siebie. W normalnym, zdrowym związku nie ma miejsca na przepychanki, wytykanie i wyszukiwanie pretekstów do kłótni. „Ja” i „ty” zamienia się na „my” a pomiędzy „nami” jest zaufanie. Musi być.