Od kilku dni pielęgniarki okupują Sejm i Warszawę, ślą listy do Prezydentowej, proszą o spotkanie z Prezydentem. W jakiej sprawie? Nie chcą być zatrudniane na kontraktach. Inne z kolei chcą. O co w tym wszystkim chodzi i jakie skutki niesie za sobą umowa kontraktowa?
Kontrakt to umowa cywilnoprawna na podstawie której w służbie zdrowia pracują np. lekarze.
Krótko na temat: jakie skutki rodzi kontrakt dla pracownika?
- solidarnie odpowiada on za szkodę z publicznym zakładem opieki zdrowotnej;
- odpowiedzialność cywilna ->każdy ma swoje indywidualne ubezpieczenie OC i odpowiada za to, co nabroił (normalnie pielęgniarki mają zbiorcze OC płacone przez np. szpital);
- nie przysługują mu uprawnienia z Kodeksu pracy (a jest ich kilka, poczytajcie sobie);
- pracodawca może powiedzieć „albo kontrakt, albo do widzenia”, jeżeli będzie miał możliwość wyboru i dojdzie do tego, że pielęgniarki na godziwe życie będą pracowały po 400 godzin w miesiącu. Bo warunki takiego kontraktu nie będą ani w połowie tak dobre jak umowy o pracę. Będą przemęczone, a to nie wyjdzie pacjentowi na dobre.
Podkreślam, że kontrakt NIE JEST umową o pracę! A co za tym idzie, nie rodzi skutków z Kodeksu pracy. Zauważcie jak ciężko teraz o umowę o pracę – wszyscy chcą zlecać, bo to im się bardziej opłaca. Tylko nie pracownikowi, bo umowa zlecenie przecież nie podlega przepisom Kodeksu pracy.
Wbrew temu, o czym piszą ludzie na forach, praca pielęgniarki nie jest łatwa. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, kontrolować to, co się dzieje, jakie leki się podaje i na co, także dokładnie sprawdzać zlecenia lekarza, bo są tacy, którzy zaraz po studiach się wymądrzają, a gdyby nie dyskretna kontrola pielęgniarek, już dawno pół oddziału by uśmiercili swoimi absurdalnymi pomysłami (przykre, ale prawdziwe). Do tego muszą uważać, by nie zarazić się czymś przy kontakcie z pacjentem, igłą itp. – jedno małe niefortunne ukłucie i ich życie rodzinne legnie w gruzach.
Ja wiem, że są takie pielęgniarki, w ręce których nikt z nas by nie chciał trafić. I wiem, że jest grupa, która sama robi całej pielęgniarskiej społeczności złą opinię zachowaniem poniżej krytyki. I są też tacy, którzy na niczym się nie znają. Ale wszędzie są takie „elementy”, w każdym środowisku. Tylko najlepiej nie widzieć u siebie, za to wytykać innym. Mamy coraz więcej młodych pielęgniarek z tytułem magistra, które nigdy wcześniej nie pracowały. Kiedyś był wymóg, że chcąc zrobić magistra, trzeba uprzednio przepracować kilka lat w zawodzie, teraz nie ma. To jest zadanie dla ustawodawcy. Ale mamy tendencję do zaniżania poprzeczki, więc lepiej nie będzie. Jedno tylko pamiętajcie – pielęgniarka to nie stewardessa, nie musi się ciągle uśmiechać i głupio cieszyć. Też jest człowiekiem i ma swoje problemy, więc spróbujmy to zrozumieć. A już tym bardziej nikt nie ma prawa jej obrażać, robić sprośnych żartów czy traktować jak służącą.
A kochanej pani minister zarządzającej tym bałaganem polecam się douczyć w niektórych kwestiach, głównie medycznych i prawnych. Bo czasem to aż żal słuchać…