Dziecko na wakacjach

To w zasadzie wspaniały pomysł, by całą rodziną udać się na wypoczynek. Ale czy zawsze?

       Przede wszystkim zabieranie dzieci na zorganizowany wyjazd wiąże się z wieloma utrudnieniami, a i należy przy tym pamiętać, by samemu nie stać się utrudnieniem dla innych podróżujących. Chciałabym podzielić się tutaj kilkoma uwagami w tym temacie, w związku z tym, że jestem na świeżo po wakacjach.

       Świetnie, jeśli dziecko jest przyzwyczajone do podróży, potrafi się zachować, wie, że trzeba wysiedzieć w samolocie czy autokarze i nie przeszkadzać innym. Nawet dwulatki, jeśli są dobrze wychowane, stają się pupilkami na wyjeździe, każdy do nich zagaduje, zabawia. Ale niegrzecznych dzieciaków nikt nie lubi. NIKT!

       Na majowy wyjazd na Kanary, gdzie leci się ok. 5 godzin, poleciało wiele rodzin z małymi dziećmi (od niemowlaków po 6-latki). Większość była naprawdę grzeczna. Co prawda, przy lądowaniu kilka płakało, ale to normalne – zmiana ciśnień itd. (swoją drogą rodzice powinni dać dzieciakowi wtedy jakiegoś lizaka, żeby przełykał ślinę i tym samym odtykał sobie uszy).

       Koszmar rozpoczyna się, kiedy taka mała półtoraroczna Kasia, prowadzona przez rodziców na smyczy, w ogóle nie reaguje na swoje imię, wszystko wymusza płaczem i krzykiem, a całodniowa wycieczka autokarowa dla współpodróżujących zamienia się w piekło. Matka niepozbierana, wszystko jej wylatuje z rąk, woli prężyć się przed obiektywem na tle widoków albo sama pstrykać fotki niż zająć się tym maleństwem, które przytargała tyle tysięcy kilometrów od domu. Potem oboje szukają w panice, bo „Kasia poszła papa”. A skoro na imię i tak nie reaguje, to zadanie wcale nie jest takie  łatwe. Wcale się nie dziwię, że rodzice wyglądali na zmęczonych. Natomiast jeszcze większy koszmar i głupota mają miejsce wtedy, gdy po tych wszystkich przejściach taka niesamowicie absorbująca uwagę rodzinka decyduje się na kolejną całodniową wycieczkę. I mamy powtórkę z rozrywki. No ludzie myślcie! Nie każdy chce wysłuchiwać waszych pociech i oglądać wasze problemy z nimi! Nie jesteście świętymi krowami i wasze dzieci też nimi nie są.

       Nie wszystkie maluchy nadają się na wyjazd. Czy nie lepiej pojechać najpierw gdzieś bliżej, sprawdzić, jak synuś reaguje na lot? Czy wysiedzi w autokarze kilka godzin bez zgrzytów? Czy nie będzie co pięć minut wymuszał wszystkiego płaczem w pełnym ludzi miejscu? Taki niepokorny dzieciak niewiele zapamięta z dalekiej podróży a będzie się niesamowicie męczył i wszyscy wokół razem z nim. Czy zatem warto jechać w tak odległe miejsca z dwulatkiem? Można przecież znaleźć coś bliżej, a za 2-3 lata zwiększyć dystans. Bo inaczej z odpoczynku zrobi się przepychanka i mnóstwo wzajemnych pretensji.

       Rodzice też czasami przechodzą samych siebie. Oto taka mamusia Olusia będzie głośno opowiadać wszystkim siedzącym wokół (nawet tym niezainteresowanym), jakimi słowami jej dwulatek określa dane przedmioty, ile już potrafi powiedzieć, co robi w żłobku, będzie do niego seplenić i zmieniać głos, będzie opowiadać, że problem z wózkiem, że musiała zapłacić za parking na lotnisku i wszystkie możliwe nadprogramowe ubezpieczenia, że to tyyyle kosztuje, a przecież grosz do grosza… Usta jej się nie zamkną przez całą godzinę drogi na lotnisko. Kobieto, myślisz, że twoje życie kogoś obchodzi? Pogadaj sobie o tym z mężem, jeśli jeszcze ma siłę cię wysłuchać.

       Nie może zabraknąć pozytywnego akcentu. Jestem pełna podziwu dla rodziców dzieci, które tak chętnie przyjmują wszystko co nowe, reagują na uciszenia, są grzeczne, ale i ciekawe świata, nie marudzą o byle bzdurę. Ci rodzice wykonali kawał dobrej roboty, aby dziecko już od pierwszych lat jego życia wychować na odważnego, mądrego światowego człowieka. Z takimi ludźmi na poziomie wspaniale się podróżuje.

.

Rodzicu, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że katując wszystkich wokół swoim rozwrzeszczanym dzieckiem psujesz komuś urlop? A może cię to nie obchodzi, bo jesteś nowobogackim przedstawicielem plebsu, któremu udało się znaleźć promocyjny wyjazd i musisz pokazać, że masz wszystkich gdzieś? Pamiętaj, że twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.

2 thoughts on “Dziecko na wakacjach

  1. I ja się pod tym podpiszę, jako przedstawiciel tych, którym bezmyślni rodzice nie potrafiący zająć się swoimi dzieciakami psują życie. Nie ma nic gorszego w autobusie niż drące się na cały głos niemowlę i jego matka, która udaje, że niczego nie słyszy i ani nie zareaguje, ani nie opuści pojazdu, tylko siedzi sobie jak ta święta krowa i cieszy się, że już nie tylko ona musi to znosić. Albo matki wózkowe, które myślą, że należą im się nie wiadomo jak wielkie przywileje i jeśli zupełnie zabarykadują przejście, rozgadując się o jakimś debilnym serialu, to przesunięcie się choćby o kilkadziesiąt centymetrów, aby przepuścić inną osobę jest dla nich niewykonalne. Wiem, że takie osoby to nie „większość”, ale wciąż jest to część znacząca i ta właśnie część mogłaby ograniczyć opuszczanie swojego mieszkania do minimum.

    1. Ha ha! Pięknie to ujęłaś w ostatnim zdaniu :D Teraz niektórzy się nagle zrobili bardzo świadomi swoich praw, „im się należy”, ale obowiązków już nie akceptują. To właśnie tacy ludzie (a w kontekście notki – pyskaci rodzice z krzyczącymi maluchami) mają gdzieś to, że innym utrudniają życie.

Skomentuj Zapomnij Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.