Uwaga: narzekacze na wyjeździe!

Ciężka jest praca z ludźmi, oj ciężka. A organizowanie im wakacji, choć z pozoru przyjemne, wcale do sielankowych nie należy. Szczególnie teraz, gdy każdy może za grosze się gdzieś wybrać – z tym, że wymagania ma takie, jakby zapłacił nie wiadomo ile. Wszyscy nagle piszą skargi, odwołania, grożą sankcjami prawnymi. Wydaje im się, że wszystko ma być podane na tacy, a obsługa – niczym lokaj i służąca – będą na każdy dźwięk dzwoneczka. Bo przecież obsługa to nie ludzie, prawda?

        Żeby zrozumieć tych wszystkich konsultantów, przewodników i rezydentów, trzeba choć przez chwilę popracować z klientami – biuro, przychodnia itp. Ja przez kilka godzin obserwowałam taką pracę i uwierzcie, byłam pełna podziwu dla cierpliwości pracowników. Logiczne, że jak jedna osoba zrobi awanturę o jakąś bzdurę, to kolejny klient, który podejdzie z własną sprawą, będzie potraktowany ostrzej, w bardziej szorstki sposób. A jeśli takich niezadowolonych osób zbierze się kilka danego dnia, człowiek aż ze skóry wyłazi ze złości, a negatywne emocje się kumulują.

       Gdy przyjechaliśmy do Grecji, tego samego dnia mieliśmy spotkanie z rezydentem. Przyszła pani, która późno wykupiła wyjazd i zabrakło dla niej miejsca w autokarze, dlatego przyjechała późniejszym. Zrobiła ponadgodzinną awanturę pracownikom biura, że straciła kilka godzin wakacji, jak oni śmieli zabrać jej cenne minuty wakacji, na które tak harowała! Co z tego, że w tej samej chwili mogła już leżeć na plaży i się relaksować po podróży, nie tracąc kolejnych cennych minut. Ale nie, tacy ludzie czują potrzebę wiecznego narzekania, krzyczenia, obrażania. I sądem straszenia.

.

1. Jedzenie. Nie ma to jak wybrzydzać, gdy się na co dzień w domu takich rzeczy nie ma.Bo nie stać. Ale tu, między ludźmi trzeba się pokazać, że jest się światowym, że nie takie rzeczy się jadło i widziało. Że „byle czego” spożywać nie będziemy, bo jesteśmy na wczasach. Ale nie martwcie się – ci, którzy znają się na rzeczy od razu zauważają wasze zachowanie, jesteście dla nich jak karykatury turystów.

2. Obsługa. No tej pani sprzątającej, to trzeba powiedzieć, że źle pracuje. I ani grosza, broń Boże! A w recepcji siedzą sami winni wysokiej temperatury powietrza i złego samopoczucia turyścin z Polski. I do tego nic nie rozumieją – co, nie po polsku mówię?! Kelner nie podał mi wczoraj łyżeczki do kawy – mimo, że jest samoobsługa, ale co tam. To tak nie po królewsku przecież, żeby się trzeba było fatygować samemu.

3. Transport. „Ja w ogóle nie wiem, dlaczego my się tak rzadko zatrzymujemy. Przecież ten autokar jest taki niewygodny. Kierowca to jakiś wariat normalnie, powinien iść na kurs! A ten film to mnie w ogóle nie interesuje i po co to włączają. I dlaczego tak długo jedziemy, przecież drogi są puste!”

4. Pilot. Nie zawsze jest przewodnikiem, wiecie? Nie ma obowiązku opowiadać wam, co zwiedzacie ani tłumaczyć kwadratowej angielszczyzny przewodnika. A jeśli to robi, to na własne ryzyko – uszanujcie jego starania. Bo czasem może nawet zapłacić za to więcej, niż wy wydaliście na swoje „królewskie” wakacje.

.

       Na stronie http://indiaguide.pl/podroze/przewodnik_czy_pilot.html znalazłam ciekawy tekst trafnie odnoszący się do polskiej rzeczywistości, pozwolę sobie zacytować fragment:
„Gdy nie ma słońca, tylko jest deszcz, to jest to oczywiście winą polskiego pilota, amerykański tour leader ma to w nosie. Gdy obiekt jest ni stąd ni zowąd zamknięty, to z winy polskiego pilota, francuski accompagnateur nie przejmuje się tym wcale. Gdy autobus spóźni się na obiad z powodu korków w mieście, to winę za to ponosi polski pilot, niemiecki Turistenführer najzwyczajniej w świecie nie nakarmi turystów tym razem.”

       Nie mówię, żeby nie rozmawiać o tych naprawdę negatywnych doświadczeniach. Dzięki nim możemy ustrzec innych przed pomyłką, jaką może okazać się wyjazd z danym biurem. Ale nie wszystko jest zależne od ludzi tam pracujących i to też trzeba wziąć pod uwagę. I przede wszystkim, trzeba samemu próbować dostosować się do warunków, o ile jest to możliwe, a nie zrzucać na innych tony często błahych „problemów”.

       Zanim napiszecie skargę, zastanówcie się, czy nie staniecie się pośmiewiskiem całego turystycznego świata. Bo uwierzcie, z niektórych „wielkich problemów” aż trudno się nie śmiać. Gdy komuś drzewo zasłaniało widok na morze na przykład… Słabe zdjęcia będą na portalu społecznościowym? Tylko po to tam pojechaliście?

       Dobrze jest pamiętać, że na obcym terenie jest się gościem. Tak, jak w czyimś domu i w czyjejś słuchawce telefonicznej. I wypadałoby zachowywać się jak człowiek, a nie jak pies spuszczony ze smyczy. Który wszystkich gryzie na dodatek.

       Wiecie kto wypisuje te bzdurne negatywne informacje o biurach podróży w Internecie? Na przykład: „pokój był za mały, pani w recepcji nie mówiła po polsku, wszyscy pracownicy byli niemili, hotel tragiczny, plaża za wąska…” i wiele innych. W większości są to ludzie, którzy nie potrafią cieszyć się z niczego – ciągle im źle; uważają, że wszystko im się należy i dlatego traktują innych z góry. Zwykle szukają dziury w całym; wprost węszą, do czego się przyczepić. Wydaje im się, że jak zapłacą jakieś marne grosze za wakacje, to wszyscy mają koło nich skakać. Ludzie! Jak chcecie jechać na idealne, niczym nie zmącone wakacje, to zapłaćcie za nie odpowiednią kwotę – 7, 10, 20 tysięcy… A nie żądajcie królewskich luksusów za 1500!

***Dziękuję Pani Danucie za udostępnienie fragmentu tekstu z indiaguide.pl. Polecam zerknąć w wolnym czasie na artykuły z tej strony, bo warto. Dostępna jest również trochę nowsza strona: indiaguide.eu***

2 thoughts on “Uwaga: narzekacze na wyjeździe!

Skomentuj pozycjonowanie gliwice Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.